[b]I to ci PiS-owscy „lightowcy” – tak jak mówił Kaczyński – są winni słabemu wynikowi partii? [/b]
Niezupełnie, dziennikarze kochają uproszczenia. Narracja medialna mogła skłonić część wyborców do poparcia PSL, bo w PiS, jak donosiły media, inne sprawy były ważniejsze niż ich. Debatę zdominowały treści mało istotne dla tego elektoratu. Przy tym ciekawe jest to, że sondaż OBOP (exit poll) pokazał tym razem lepsze niż w rzeczywistości wyniki i PO, i PiS. To znaczy, że tym razem ludzie wstydzili się przyznać do głosowania na PSL.
[b]Jak zwykle. [/b]
Ale czego dowodem jest to, że zawsze są partie, do których respondenci wstydzą się przyznać? I zawsze są to ugrupowania bliższe wsi. Najwyraźniej jest taki przekaz, który skutecznie marginalizuje i dyskredytuje tę część Polski. Najwyższy czas przestać obwiniać za to agencje sondażowe. Czas zadać pytanie o kształt debaty publicznej, bo to w niej tkwi przyczyna tego zjawiska. Nie jest siłą polskiej demokracji to, że ludzie boją się powiedzieć, na kogo chcą głosować.
[b]Wspomniała pani o politykach, którzy odeszli z PiS. Kto miał rację w sporze między nimi a kierownictwem partii? [/b]
Politycy tworzący dzisiaj PiS działają od 1989 roku w bardzo trudnych warunkach. Przeciw sobie mają coś więcej niż tylko jedną czy drugą partię. To cały mechanizm polityczny, o którym wcześniej mówiłam.
[b]Z czym może walczyć dobrze lub źle. I o to był tam spór. [/b]
Najważniejsze dokonania Jarosława Kaczyńskiego związane są z budowaniem i wzmacnianiem polskiego państwa i demokracji. Dzisiaj jest liderem formacji, która najbardziej przeszkadza establishmentowi. On i jego otoczenie mają za sobą 20 lat zdarzeń życiowych i politycznych, które musiały nauczyć ich nieufności. Mieli do tego mocne postawy. Dlatego rozumiem problemy PiS z przyjmowaniem nowych ludzi i środowisk z niepokojem, czy na tych „nowych” można polegać. Ci, którzy wybierają się do PiS, też muszą o tym pamiętać. A „lightowcy” – tak jak słyszę ich występy na festiwalu medialnym – zrobili bardzo wiele, żeby stworzyć wrażenie, że nie można im zaufać. Mówię o tym z bólem, bo miałam okazję ich poznać. Szczególnie muzealników i grupę filozofów, których śp. Lech Kaczyński nazywał mądralami, czego oni zresztą nie lubili. Joanna Kluzik-Rostkowska pierwszy raz zaskoczyła mnie wtedy, gdy nie chciała zostać wiceprezesem partii, a potem narzekała, że nie może wpływać na jej politykę. To mało logiczne. A w momencie, gdy odmówiła kandydowania w wyborach na prezydenta Warszawy, zadałam sobie pytanie, czy czasem ta odmowa nie jest spowodowana tym, że nie chce wchodzić w konflikt z Hanną Gronkiewicz-Waltz, do której chyba jest jej blisko. Nie znam innego poważnego powodu, aby nie przyjmować tak atrakcyjnej propozycji. Dlatego późniejsze wypowiedzi nazywam już tylko festiwalem medialnym...
[b]Ale co to znaczy festiwal? Kilka wypowiedzi Kluzik-Rostkowskiej? A Elżbieta Jakubiak w ogóle nie występowała. [/b]
Chce mnie pan przekonać, że w ostatnich tygodniach przed wyborami były w mediach nieobecne? Strata czasu. Nie wierzę także, aby Markowi Migalskiemu czy Pawłowi Poncyljuszowi – długo tu wymieniać – nie przyszło do głowy, że ich medialna popularność ma pewien związek z wyborami samorządowymi i potrzebą upowszechniania wiarygodnych (!), a zarazem krytycznych opinii o PiS.
Dodam, że najpoważniejszym błędem Kaczyńskiego była jego wypowiedź o ładnych buziach. Żadna kobieta nie daruje podkreślania jej urody po to, by zakwestionować intelekt. Ale prezes z całą pewnością miał rację, wracając do kwestii tragedii smoleńskiej po kampanii prezydenckiej. Było to mniej racjonalne w czasie kampanii, bo wtedy nie wiedzieliśmy, że śledztwo jest aż tak źle prowadzone.
[b]Nie uważa pani tego za konflikt pokoleniowy? [/b]
Nie. Ten konflikt wydaje się infantylny, ale to nie jest kwestia wieku, choć rzeczywiście jedni są młodsi, a drudzy starsi. Czy usłyszał pan, poza ogólnikami o metodzie, coś merytorycznego z ust tych młodszych? Jedynie Paweł Kowal ma przemyślaną i jednolitą wizję polityki wschodniej i zdaje się być najbardziej racjonalny na tym festiwalu. Ale nie powiedział przecież wyraźnie i jasno, że swoich politycznych, konkretnych idei nie może realizować w PiS.
[b]Kluzik-Rostkowska ma wizję polityki społecznej, Poncyljusz gospodarki itd. [/b]
A kto z nich powiedział, że nie może tego realizować w PiS? Kto podał konkretne pomysły czy rozwiązania, które im zablokowano? Sami zdefiniowali swoją sytuację tak, że nazywam ją festiwalową.
Pozwoliłam sobie opublikować list, który jest polemiką z manifestem Marka Cichockiego. Zapytałam, czy chodzi rzeczywiście o odwagę, czy o marketing polityczny. Moje solidarnościowe pokolenie nie szanuje polityki sprowadzonej do PR i marketingu. Cichocki pisze w swoim tekście: „jesteśmy spadkobiercami Lecha Kaczyńskiego”, i zarazem zbudujemy nowe na „dymiących zgliszczach post-»Solidarności«”. Śp. Lech Kaczyński był najbardziej solidarnościowym prezydentem III RP. Nie ma takiej możliwości, by poparł ludzi budujących nowe na „dymiących zgliszczach post-»Solidarności«”. Cichocki i jego przyjaciele są zbyt mądrzy, by nie dostrzegać tej sprzeczności.
[i]Barbara Fedyszak-Radziejowska jest socjologiem i etnografem. Pracuje w PAN. Jest przewodniczącą Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej[/i]