Jak można budować etykę, skoro nie zostają potępione czyny z nią sprzeczne; jak zabiegać o dobro wspólne, skoro ludzie, którzy sprzeniewierzyli się mu w stopniu fundamentalnym, honorowani są przez władze wspólnoty?

PRL był niesuwerenną, totalitarną dyktaturą, którą narzuciło nam ościenne mocarstwo. Budowany był na terrorze wymierzonym w naród, na zbrodniach, których ofiarą padali polscy patrioci. Wprawdzie system ten utrzymywany był w Polsce polskimi rękoma, ale mógł przetrwać wyłącznie dzięki zagrożeniu sowiecką inwazją, do czego odwoływała się w swoich niedopowiedzeniach oficjalna propaganda, a i dziś Wojciech Jaruzelski wspierany przez licznych popleczników usiłuje zaprezentować się jako ten, który wypowiedział wojnę swojemu narodowi, aby zapobiec gorszej jeszcze moskiewskiej interwencji.

Jaruzelski jest przykładem moskiewskiego namiestnika, który nie zawahał się wykonywać wszelkich rozkazów swoich mocodawców. Wraz z wojskami sowieckimi tłumił wolnościowy zryw w Czechosłowacji i krwawo łamał protesty robotników na Wybrzeżu w 1970 roku. Organizował antysemickie czystki w wojsku, a w 1981 roku wprowadził stan wojenny, aby złamać wielki narodowy ruch "Solidarności". To, co zrobił, leżało w interesie Moskwy, ale także jej polskich najemników.

Wolna Polska nie przyniosła rozliczenia Jaruzelskiego. Pomimo skazania niektórych wykonawców jego rozkazów, procesy przeciw niemu ciągną się bez końca i są kpiną ze sprawiedliwości. Ale aktem, który musi poruszać do żywego, jest powołanie go w poczet doradców demokratycznie wybranego prezydenta Polski. Ten honor, gdyż jest to honor, jest obelgą dla tych wszystkich, którzy zginęli i cierpieli dla wolnej Polski.

Przypomnijmy, że o nich pamiętamy. Zapalmy znicze ofiarom stanu wojennego o godz. 24 z 12 na 13 grudnia przed willą Jaruzelskiego w Warszawie na ulicy Ikara.