Zaszyfrowane znaki Bułhakowa

Z Tadeuszem Klimowiczem, historykiem literatury rosyjskiej, rozmawia Matylda Młocka

Publikacja: 10.01.2011 19:57

Tadeusz Klimowicz, wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego

Tadeusz Klimowicz, wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego

Foto: materiały prasowe

[b]Rz: Kiedy od śmierci autora minie 70 lat, jego dzieła stają się własnością publiczną, nie podlegają już ochronie prawnej, a dostęp do nich staje się nieograniczony. W tym roku czeka to Michaiła Bułhakowa i jego "Mistrza i Małgorzatę". Czy tę powieść można nazywać kultową? [/b]

[b]Tadeusz Klimowicz:[/b] Kiedy pytam studentów o Bułhakowa, wszyscy mówią, że czytali "Mistrza i Małgorzatę". Większość czytała ją nie dlatego, że to lektura obowiązkowa. Jej przeczytanie uważają za jedno ze swoich ważniejszych szkolnych przeżyć. To powieść uniwersalna o nieskończenie wielu kontekstach i zaszyfrowanych znakach. A jednym z najbardziej znanych zdań w światowej literaturze jest: "rękopisy nie płoną", które wypowiada Woland.

[b]Ale powieść nie jest łatwa do zrozumienia dla przeciętnego czytelnika. [/b]

Jest w niej kilka warstw. Moskwa przełomu lat 20. i 30. XX wieku, Jerozolima początku naszej ery i wątek mistyczno-metafizyczny rozgrywający się poza czasem i przestrzenią. Fragment o Moskwie jest tak napisany, że czyta się go świetnie, nawet jeśli ktoś nie za dobrze zna realia radzieckie lat 30.

[b]A inne wątki? [/b]

Bułhakow, jak na dobrego pisarza przystało, unika czerni i bieli. Poncjusz Piłat, który źle się kojarzy w naszej kulturze, jest w powieści człowiekiem budzącym współczucie. Stara się pomóc Jezusowi, ale jednocześnie jest za słaby, żeby zdecydowanie przeciwstawić się złu. Bułhakow, który na własnej skórze doświadczył, jak to jest być obywatelem stalinowskiej Rosji, wciąż wierzy w dobro.

[b]Na początku powieść wydano w wersji ocenzurowanej...[/b]

Rzeczywiście powieść została wydana na przełomie lat 1966 – 1967 w miesięczniku "Moskwa" w wersji znacznie okrojonej. Cenzorów dotknęła przede wszystkim warstwa, którą uważali za propagandę religijną. W czasach, kiedy były problemy z wydrukowaniem Biblii, powieść "Mistrz i Małgorzata" dla wielu mogła się stać jej substytutem.

[b]Podobno w "Mistrzu i Małgorzacie" są nieścisłości... [/b]

Autor przed śmiercią nie zdążył wszystkiego poprawić. Mistrz w jednym rozdziale pojawia się jako mężczyzna o gładko wygolonej twarzy, a kilka rozdziałów dalej okazuje się, że ma bródkę, którą delikatnie strzyże. Ale to się przydarza wielu pisarzom i w niczym nie umniejsza rangi powieści.

[b]Rz: Kiedy od śmierci autora minie 70 lat, jego dzieła stają się własnością publiczną, nie podlegają już ochronie prawnej, a dostęp do nich staje się nieograniczony. W tym roku czeka to Michaiła Bułhakowa i jego "Mistrza i Małgorzatę". Czy tę powieść można nazywać kultową? [/b]

[b]Tadeusz Klimowicz:[/b] Kiedy pytam studentów o Bułhakowa, wszyscy mówią, że czytali "Mistrza i Małgorzatę". Większość czytała ją nie dlatego, że to lektura obowiązkowa. Jej przeczytanie uważają za jedno ze swoich ważniejszych szkolnych przeżyć. To powieść uniwersalna o nieskończenie wielu kontekstach i zaszyfrowanych znakach. A jednym z najbardziej znanych zdań w światowej literaturze jest: "rękopisy nie płoną", które wypowiada Woland.

Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji
Publicystyka
Estera Flieger: Adam Leszczyński w Instytucie Dmowskiego. Czyli tak samo, tylko na odwrót