Jeśli szefem IPN zostanie człowiek tak „polityczny” i tak „ideologiczny” jak Łukasz Kamiński, nie da się rozszyfrować skrótu IPN jako „Instytutu Przyzwoitszego Nieco”. Bo mała jest szansa nawet na nieco przyzwoitości z jego strony. A jeżeli IPN ma kontynuować tradycję narzędzia rozgrywek politycznych, nie widzę powodu, byśmy w ogóle finansowali z naszych pieniędzy podatników taką placówkę – zamiast przekazać ją Polskiej Akademii Nauk pod kontrolę zawodowców historiografii, nie polityków
.
Po tej delikatnej „wprawce” Bratkowski wskazuje dotychczasowe błędy i wypaczenia IPN, a także, rzecz jasna, samego Łukasza Kamińskiego. Wśród zarzutów kierowanych znalazły się: „interpretowanie określonych tematów według zapotrzebowania politycznego”, „ignorancja i bzdura metodologiczna jako podstawa ocen”, „skandal co do rzetelności profesjonalnej działań IPN”.