Gen. Roman Polko: Wyczarterujmy całe państwo

Prezydent Komorowski poleci do USA lotem czarterowym. Nowy szef MON Tomasz Siemoniak uważa, że samoloty dla VIP-ów nie są potrzebne. Gen. Roman Polko krytykuje takie decyzje

Publikacja: 14.09.2011 12:54

Gen. Roman Polko: Wyczarterujmy całe państwo

Foto: W Sieci Opinii

To oznacza prestiż, jak zresztą wiele innych rzeczy, np. posiadanie armii. Po to się organizuje różnego rodzaju defilady, parady, w których bierze się udział, że stanowią one o zewnętrznej oznace tego prestiżu. Rządowa flota to sygnał dla naszych partnerów, że nie jesteśmy jakimś malutkim państwem, którego na nic nie stać, ale krajem, który przede wszystkim ma szacunek dla swoich władz państwowych. Państwem, które zapewnia godne środki transportu dla własnego prezydenta i premiera, by we właściwy sposób mogli nas reprezentować. Jako obywatel Rzeczypospolitej będę źle się czuł, gdy prezydent mojego kraju poleci do Stanów Zjednoczonych liniami Delta czy Lufthansą.



Roman Polko zauważa:


Prestiżu osoby urzędującej na stanowisku ministra obrony narodowej nie wyznacza zdolność do rozwiązywania specpułku i zwalniania generałów. Naprawdę nie trzeba wiele wysiłku, żeby rozwiązać 36. SPLT. Ważna zaś jest zdolność do budowania. Pan minister mógłby zatroszczyć się o to, żeby w Polsce zbudować flotę. Tu przecież chodzi o bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie, by nie latały one tanimi liniami lotniczymi czy jeszcze w jakiś inny dziwny sposób. Te osoby muszą poza tym być mobilne, wtedy kiedy ważą się gdzieś za granicą interesy światowe, a Polska ma ambicję, żeby być aktywnym graczem na arenie międzynarodowej.



O pomysłach wynajmowania samolotów Polko mówi ironicznie:

Idźmy dalej tym tropem i wyczarterujmy całe państwo, wybierzmy najtańszą agencję ochrony i zlikwidujmy BOR, i tak Janicki za nic de facto nie odpowiada. Po co nam BOR, które w tej chwili nie wiem, za co odpowiada. Za ochronę parasolek przed uderzeniem jajka? Z pewnością byłaby wówczas taka dyrektywa, by ministrowie mówili, że są zadowoleni, a minister Siemoniak i minister spraw wewnętrznych i administracji zapewnialiby wszystkich, że to wystarczy. To jest niepoważne, aż trudno to komentować. Powinno się koniecznie kupić nową flotę. To, co się dzieje, to spychanie znów w jakąś odległą przyszłość tematu, który i tak musi zostać podjęty i rozwiązany, bo tak nie da się funkcjonować. Skoro minister Siemoniak uważa jednak, że można, to niech rząd jeździ taksówkami, bo to mniej więcej do tego można porównać.

Jak widać - po katastrofie Tu-154 polskie władze niczego się nie nauczyły. Ma być tanio i byle jak. Niestety, nadal pokutuje mentalność, którą doskonale zaprezentował Bronisław Komorowski, mówiąc, że polski pilot poleci nawet na drzwiach od stodoły.

To oznacza prestiż, jak zresztą wiele innych rzeczy, np. posiadanie armii. Po to się organizuje różnego rodzaju defilady, parady, w których bierze się udział, że stanowią one o zewnętrznej oznace tego prestiżu. Rządowa flota to sygnał dla naszych partnerów, że nie jesteśmy jakimś malutkim państwem, którego na nic nie stać, ale krajem, który przede wszystkim ma szacunek dla swoich władz państwowych. Państwem, które zapewnia godne środki transportu dla własnego prezydenta i premiera, by we właściwy sposób mogli nas reprezentować. Jako obywatel Rzeczypospolitej będę źle się czuł, gdy prezydent mojego kraju poleci do Stanów Zjednoczonych liniami Delta czy Lufthansą.

Publicystyka
Izrael – Iran. Jak obydwa kraje wpadły w spiralę zemsty i odwetu
Publicystyka
Władysław Kosiniak-Kamysz: Przywróćmy pamięć o zbrodniach w Palmirach
Publicystyka
Marek Cichocki: Donald Trump robi dobrą minę do złej gry
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Minister może zostać rzecznikiem rządu. Tusk wybiera spośród 6-7 osób
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Biskupi muszą pokazać, że nie są gołosłowni