Partia Jarosława Kaczyńskiego nigdy nie kryła swojego dystansu wobec Unii Europejskiej. Na potrzeby wyborów do Parlamentu Europejskiego eurosceptycyzm ma zastąpić eurorealizm, żeby nie uwiarygadniać opozycyjnej narracji o polexicie, do którego rzekomo dążą rządzący. PiS żadnego polexitu nie chce! Między bajki należy włożyć historie, że Zjednoczona Prawica zapatrzona w Zjednoczone Królestwo przeszczepia brexit na rodzimy grunt.
Jednak okoliczności niesprzyjających PiS w kampanii europejskiej przybywa. Politycy rządzący dziś deklarują, że mogą nie uznać majowego wyroku TSUE ws. polskiego sądownictwa, zapowiadając tym samym postawienie Polski poza unijnym prawodawstwem.
Głównym partnerem zagranicznym, na którego PiS postawił, co podkreślał w swoim exposé były szef MSZ Witold Waszczykowski, była Wielka Brytania, która opuszcza UE. Najbliższym sojusznikiem i wzorem regionalnym dla PiS jest Fidesz Orbana, z którym Jarosław Kaczyński chciał kraść konie w UE, a który został zawieszony w EPP za łamanie demokracji i prawa na Węgrzech. Nowymi sojusznikami PiS w PE mają być również prorosyjska i eurosceptyczna włoska Liga oraz hiszpańska skrajna populistyczna prawica Vox. PiS wpadło w unijne złe towarzystwo. Kalkulacje przyświecające negocjacjom są jasne, po wyborach europejskich ugrupowanie Kaczyńskiego będzie chciało z populistami współtworzyć silną frakcję w PE, która będzie mogła się przeciwstawić EPP, oraz mieć decydujący wpływ na obsadę unijnych stanowisk. Z punktu widzenia eurofrakcyjnej kalkulacji sojusz może mieć sens. Z punktu widzenia obecnej kampanii flirt PiS z eurosceptykami może być zgubny.
Niepokojący jest również brak propozycji PiS na europejską elekcję, bo nie jest nią przecież „piątka Kaczyńskiego". Rządzący nie ukrywają braku pomysłu na uzyskanie wysokich środków dla Polski w nowej perspektywie. Listy Zjednoczonej Prawicy są bogate w popularne nazwiska, ale łatwo wypomnieć politykom kandydującym do PE lekceważący oraz wyłącznie merkantylny stosunek do UE. Z Joachimem Brudzińskim na czele.
Wybory do PE w cieniu brexitu i sprawy przed TSUE są niekorzystnie dla PiS. Dla wyborców może stać się jasne, że nawet jeśli Zjednoczona Prawica bezpośrednio nie zmierza do polexitu, to swoimi decyzjami marginalizuje Polskę w UE. Osłabianie pozycji Polski w UE, a nie walka o jej podmiotowość, może przełożyć się na słabszy wynik wyborczy PiS. Im mocniej wojować będzie PiS z Unią, tym bardziej odcinać będzie sobie umiarkowany elektorat, który może zdecydować o wyniku majowych wyborów.