Ech, gdyby już było po zwycięskich wyborach – marzą politycy od prawa do lewa. Jednak droga do upragnionego fotelu na Wiejskiej usłana jest bratobójczymi walkami wewnątrz list i spotkaniami z wyborcami, którzy pytają „Jak żyć?”. Gdy kandydata nie stać na prywatnego Ostachowicza, musi uruchomić własną kreatywność. Efekty takiej twórczości mogą być opłakane.
Spektakularny wystrzał Waldemara Pawlaka z hakownicy na Polach Grunwaldu zainaugurował wyborcze zmagania. Później było coraz lepiej. Wyścig kolarski, fruwanie w przestworzach, rozgrywki w „Wiedźmina” oraz Popowy Singiel Ludowy znany już nawet w egipskim Sharm el Sheikh. Do tego najnowszy hit, czyli sięgający do pokładów ludowego erotyzmu spot „Chodźmy za stodołę”.
Inną drogą podążył Grzegorz Napieralski, który wykorzystując guru SLD - Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera, chciał oczarować tłumy. Niestety, nie wyszło mu z parytetami, a pani ekspert od tańca na rurze nie trafiła do teamu lewicy. Za to Sojusz może pochwalić się mistrzostwem w rozgrywkach gier internetowych oraz budowaniem wirtualnego świata w Second Life. Gdy już odejdziemy od komputera, warto ukoić nerwy rapem kandydata Naczasa, albo death-metalowym Wijasem. Mroczną stronę kampanii pokaże „skazana na Sejm” kandydatka z Kielc, ale na ratunek podąży pogromca „dresiarzy” - kandydat Wabnic, przed którym żaden dekolt blondynki nie kryje tajemnic. SLD ma też prawdziwego „kandydata z jajami” Łukasza Fiutka.
Mamy również kampanijne hity PiS - Adama Hofmana i „Aniołki prezesa”. Ten pierwszy niczym taran uderzył w PSL, mówiąc „dzikich, malowanych chłopach”, za co w nagrodę od ludowców otrzymał grę internetową „Rzuć burakiem w posła Hofmana”, a od posła Kłopotka zapowiedź oberwania widłami. Co Hofman zepsuł, urocze kandydatki PiS na billboardach miały złagodzić. Dość szybko jednak konkurencja ochrzciła je mianem „paprotek”. Ale to inna roślina stała się partyjnym gadżetem PiS. Dzięki Stanisławowi Kowalczykowi - papryka trafiła do wyborczego menu zwolenników Jarosława Kaczyńskiego.