Gdyby ktoś nie wiedział, Bendezar to potwór wmyślony przez kumpli Kubusia Puchatka. To Bendezar odpowiada za wszelakie zło w Stumilowym Lesie. To przez niego w nocy budzi się dziecko Kangurzycy, przez niego książki pana Sowy są pomazane, przez niego mleko jest skwaśniałe, czas się zatrzymuje i przez niego znika misiowy miodzik. O zagrożeniach polskim Bendezarem pisze Wiktor Świetlik:
"Bendezar, Bendezar, my go nie lubimy" - śpiewają zgodnym chórem koledzy Kubusia i przystępują do akcji, której jedynym motywem jest wiara w Bendezara. Adam Michnik pewnie by się ucieszył, bo frekwencja w tej walce jest stuprocentowa. Tak więc pan Sowa może dzięki Bendezarowi, pomimo ewidentnego braku kompetencji, przewodzić grupie. Kangurzyca może wszem i wobec okazać, jak dobrą jest matką, a Tygrys może - mając oczywiście dobre intencje - podręczyć osła Kłapouchego. Tym osłem Kłapouchym jesteśmy my wszyscy. Otóż ze strachu przed Bendezarem Polacy zagłosowali, a sam przebrany za Bendezara lider opozycji zrobił wszystko, co mógł, żeby się go bano, choć z natury przypomina bardziej Kłapouchego niż Bendezara. I co? Bendezar, Bendezar, my się go boimy! Dlatego bardziej nas interesuje to, co powiedział "Wprost" poseł Cymański niż fakt, że wciąż nie mamy ogłoszonego nowego składu rządu, nie mówiąc o pakiecie reform, które tenże rząd miałby przedstawić.
Świetlik podsumowuje:
Bendezar, Bendezar, przez niego Zbigniew Ziobro wkrótce dla pewnej dużej gazety z dnia na dzień stanie się ze złego dobrym, wystarczy, że przestanie kochać Bendezara i mu się przeciwstawi. Bendezar, Bendezar, przez niego męczą mnie kumple, których znam od lat, i zawsze jak spotykaliśmy się, rozmawialiśmy o dziewczynach, a dziś potrafią mówić tylko o Bendezarze, i o tym, że z faktu, iż nie pozostawiam suchej nitki na nieudolnym rządzie, wynika ich zdaniem, że jestem wyznawcą Bendezara.