Jest to doskonale widoczne zwłaszcza w czasie, gdy tak donośnie brzmią wokół nas histeryczne wezwania do jakichś radykalnych działań, marszów i protestów. Jest to szczególnie charakterystyczne w momencie, gdy nasza narodowo-patriotyczna jedynie słuszna prawica majaczy o potrzebie złożenia jakiejś – najlepiej krwawej – ofiary za Polskę. Szczególnie znaczące, gdy wsłuchać się w ten nieutulony żal, że zmieniono u nas ustrój, nikogo nie wieszając albo przynajmniej nie linczując, gdy słyszy się pojękiwania o tym, że znowu jesteśmy Chrystusem narodów.
Ale potem Lis chwali "umiarkowanie" Polaków i w jego imię o przynajmniej jednej trzeciej społeczeństwa pisze jako o "nowym modelu nowoczesnego patriotyzmu":
W kontrze do modelu patriotyzmu, który nieudolnie próbuje nam wtłoczyć do głów okołopisowska prawica. Większość, co pokazały wybory, nie ma najmniejszej ochoty na pseudopatriotyczne rojenia, na groteskowe, historyczne inscenizacje odgrywane na co dzień, a nie tylko w rocznice powstań i wojen. Większość z obojętnością patrzy na dąsy uzurpatorów patriotyzmu i zbywa milczeniem egzaltowane jęki, że tracimy niepodległość i suwerenność, a demokrację i wolność słowa już straciliśmy.
Większość Polaków nie uległa wstrętnemu emocjonalnemu szantażowi mniejszości. (…) Większość nie kupuje ani bredni o teutońskim zagrożeniu, ani bełkotu o Polsce będącej agentem Rosji w UE. Większość śmieje się z tych, którzy ostrzegają Polaków przed życiem w rezerwacie, a nie zauważają, że od lat są w rezerwacie, tyle że zamiast wody ognistej łykają własną żółć.
I tak oto prezenter telewizyjny, potem dziennikarz, ostatnimi czasy zaś prorządowy agitator został poetą. Czekamy na pierwszy tomek, pardon, tomik. Tytuł: "Żółć ognista", nakład - grube miliony.