Ewa Błasik: Miller i Klich idą w zaparte mimo oczywistych faktów

To, że głosu Dowódcy Sił Powietrznych nie było w kokpicie, wynikało nie tylko z zeszłotygodniowej konferencji prokuratury, ale nawet ze stenogramów dostępnych przed rokiem – mówi wdowa po śp. generale Błasiku

Publikacja: 23.01.2012 09:46

Ewa Błasik: Miller i Klich idą w zaparte mimo oczywistych faktów

Foto: W Sieci Opinii

Kłamstwa zaczęły się szerzyć ze zdumiewającą szybkością. Zaczęło się od czterech podejść, a kulminacją było kłamstwo Edmunda Klicha o obecności męża w kokpicie i konferencja Anodiny. Niestety, w miejsce obalanych kłamstw pojawiają się nowe. Teraz, kiedy nie zidentyfikowano głosu mojego męża w kokpicie, minister Jerzy Miller mówi o tym, że ciało męża znaleziono w kokpicie. Chyba nie czytał własnego raportu, z którego jasno wynika, że kokpit rozpadł się w drobny pył. Jak więc można znaleźć czyjeś ciało w czymś, co nie istnieje?

W rozmowie z Cezarym Gmyzem z "Uważam Rze" Ewa Błasik mówi też o kampanii mającej zdyskredytować jej ś.p. męża:

Po konferencji MAK miałam wrażenie, że generał Anodinie zależy na tym, by mnie osobiście doprowadzić do takiej sytuacji, żebym się zamknęła i pogodziła się z tą ich narracją. Im bardziej oni mnie atakowali, tym bardziej prosiłam Ojca Świętego o wsparcie i on mnie tą łaską obdarzał. Cały czas miałam przed oczami cierpienie Jana Pawła II, i wiedziałam, że muszę wytrzymać. Rosjanie z całą premedytacją niszczyli honor polskich żołnierzy, oficerów, wreszcie całej polskiej armii. Odnosiłam wrażenie, że sprawiało im to jakąś sadystyczną przyjemność.

Ewa Błasik zwraca uwagę, że "Rosjanom pomagali również Polacy". A w szczególności płk Edmund Klich.

Bardziej, w mojej opinii, reprezentował interesy Rosji niż Polski. 

Zachowanie pana pułkownika przypomina postawę znaną z czasów sowieckich, a obecnie kultywowaną w Rosji, że odpowiedzialnością najlepiej obarczyć tych, którzy nie mogą się już bronić, w tym przypadku pilotów. Jeśli chodzi o mojego męża, machina propagandowa Rosji, która niestety znalazła wsparcie w wielu mediach w Polsce, sięgnęła po najgorsze wzorce stalinowskie.

Nie wystarczyło, że zginął na posterunku. Trzeba było jeszcze podjąć ohydną próbę odebrania mu tego, co cenił bardziej niż swoje życie – honoru żołnierza i oficera Wojska Polskiego. Zrobienie z niego pijaka wdzierającego się do kokpitu nie było uderzeniem tylko w niego, ale w honor i godność polskiej armii.

I konkluduje:

Niestety, minister Miller i płk Edmund Klich idą w zaparte mimo oczywistych faktów. Jak tak dalej pójdzie, to okaże się, że w kokpicie był nie tylko Błasik i Buk, ale cała generalicja. Ludzie jednak coraz mniej w te kłamstwa wierzą. (…)

Wiele osób podchodzi do mnie i ze łzami w oczach pociesza. Modlą się za mnie. To podtrzymuje mnie na duchu. Wierzę, że prawda musi w końcu zwyciężyć.

Kłamstwa zaczęły się szerzyć ze zdumiewającą szybkością. Zaczęło się od czterech podejść, a kulminacją było kłamstwo Edmunda Klicha o obecności męża w kokpicie i konferencja Anodiny. Niestety, w miejsce obalanych kłamstw pojawiają się nowe. Teraz, kiedy nie zidentyfikowano głosu mojego męża w kokpicie, minister Jerzy Miller mówi o tym, że ciało męża znaleziono w kokpicie. Chyba nie czytał własnego raportu, z którego jasno wynika, że kokpit rozpadł się w drobny pył. Jak więc można znaleźć czyjeś ciało w czymś, co nie istnieje?

Publicystyka
Estera Flieger: Dlaczego rezygnujemy z własnej opowieści o II wojnie światowej?
Publicystyka
Ks. Robert Nęcek: A może papież z Holandii?
Publicystyka
Frekwencyjna ściema. Młotkowanie niegłosujących ma charakter klasistowski
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku