Marta Kaczyńska mówi, że jest bardzo prawdopodobne, iż do katastrofy pod Smoleńskiem doszło "przy udziale osób trzecich". Marta Kochanowska, córka innego pasażera prezydenckiego tupolewa, rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, zbiera międzynarodowy zespół ekspertów - w tym prawników renomowanych kancelarii - którzy mają zająć się analizowaniem procedur prawnych, przyjętych po katastrofie. W tym samym czasie publicysta „Gazety Wyborczej” Seweryn Blumsztajn pisze, żeby nie pozwolić „ludziom z Krakowskiego Przedmieścia” zawłaszczyć pamięci o katastrofie.
Warzecha pisze o pamięci Blumsztajna:
Problem w tym, że tacy jak Blumsztajn dopuszczają jedynie jedną wersję tej pamięci – wersję już całkowicie skompromitowaną. To wersja, w której major Protasiuk kłóci się z generałem Błasikiem, sam generał siedzi w kokpicie, jest pijany i zmusza pilotów do lądowania, a wcześniej Protasiuk stwierdza: „Jak nie wylądujemy, to mnie zabije”. O wszystkich tych rzekomych faktach, które następnie okazały się bzdurami, pisała gazeta Blumsztajna. Taka pamięć jest oparta na kłamstwie.
Publicysta zastanawia się:
Żadne rzetelne śledztwo nie miało miejsca. Miały miejsce kłamstwa Ewy Kopacz o przekopaniu ziemi pod Smoleńskiem na metr w głąb i o rzekomym udziale polskich lekarzy w sekcjach zwłok. Były wyssane z palca treści stenogramów z czarnej skrzynki i fałszywe protokoły badania ofiar. Było cięcie tupolewa przez Rosjan na kawałki i pozostawienie go na zgnicie i rdzewienie pod smoleńskim lotniskiem. Było ścinanie drzew w okolicy lotniska. Było znajdowanie części samolotu i przedmiotów, należących do ofiar, miesiące po katastrofie.