Może społeczeństwa wymuszą na politykach zmiany w kierunku spłaty długów albo zainicjują je właśnie elity?
Wątpię. Dowodem na to, że tak nie będzie, jest porażka w amerykańskich prawyborach Rona Paula, jedynego kandydata, który odwołuje się do zdroworozsądkowej ekonomii i jest w stanie zmienić Stany Zjednoczone. Zachodnie społeczeństwa dalej chcą dostawać coś za darmo i myślą, że powodzenie i bogactwo zależy od rządu w większym stopniu niż jest to w rzeczywistości. Dalej ludzie wierzą, że państwo może tworzyć miejsca pracy. Zapominają, że państwo może jedynie dzielić wartości, które już wcześniej zostały wytworzone przez obywateli. Politycy wykorzystują te nadzieje. Do zmian zmusi nas kolejny, silniejszy kryzys.
Ale gdyby nie zadłużenie i wydatki rządowe to mielibyśmy mniejszy wzrost gospodarczy. Większość ekonomistów i polityków tak mówi...
Problem polega na tym, że my nie zadłużamy się na inwestycje służące wzrostowi takie jak autostrady. To raczej wydatki socjalne i emerytalne wypychają inwestycyjne w budżetach państw. Tak uczą nas na uczelniach, że nie należy gwałtownie zmniejszać wydatków rządowych, bo to prowadzi do recesji. Odwracając to przekonanie można z pewną dozą ironii powiedzieć, że zwiększenie zadłużenia prowadzi do wzrostu gospodarczego. Na przykład zwiększenie zadłużenia o 10 proc. PKB w ciągu roku w wypadku Polski da wam rekordowy historycznie 10-proc. wzrost gospodarczy. Tylko że to jest krótkotrwały wzrost produktu krajowego brutto, a nie wzrost bogactwa. Na spłatę zaciągniętych długów i tak będzie trzeba w przyszłości zarobić i zapłacić rachunki. A moglibyśmy wydać te środki na bardziej produktywne rzeczy. Na przykład pożyczyć bardziej przedsiębiorczym czy utalentowanym od nas. To forma współpracy między ludźmi, która prowadzi do bogactwa. Dług przedsiębiorcy zadłużającego się na zakup maszyny czy budowę zakładu to inny rodzaj długu niż rządowy. Pierwszy prowadzi do wzrostu gospodarczego, jest to konstruktywne i produktywne. Drugi wyprowadza oszczędności z gospodarki i powoduje, że dla przedsiębiorców jest mniej kapitału.