Na rękę dostaję teraz 3300 zł. Pracę zaproponowano mi po wielu tekstach, w których proponowałem wprowadzenie różnych zmian na lotnisku. Przez około rok odmawiałem, zarabiałem w "Gazecie" nie gorzej, miałem w redakcji znajomych, ale w końcu stwierdziłem, że trzeba spróbować czegoś nowego. (...) Ciekawe, że nagle moja praca stała się problemem dla niektórych, a wiadomo było o tym od wielu miesięcy i nikomu to nie przeszkadzało.
Michał Tusk mówił o reakcji swojego ojca:
Ojciec raczej martwił się, czy ja nie będę miał przez niego problemów w pracy. Nie sugerował, że powinienem odejść. Natomiast w porcie oddałem się do dyspozycji prezesa, zresztą od początku mówiłem mu, że jeśli będzie miał problemy w związku z moim nazwiskiem, to odejdę. Teraz tylko to potwierdziłem, ale bez odzewu.
Syn premiera przyznał też, że pracował dla OLT Express, które ogłosiło upadłość:
Miałem podpisaną umowę akurat z jedną z tych spółek z grupy OLT (OLT Express sp. z o.o.), która upadłości jeszcze nie ogłosiła. Pierwszy raz w życiu byłem autentycznie wkurzony, że dostałem przelew. Stało się dla mnie oczywiste, że w sytuacji, w której OLT nie ma na nic pieniędzy, ktoś to wykorzysta przeciwko mnie. Poza tym źle się czuję z tym, że pewnie jako jeden z niewielu kontrahentów dostałem swoje pieniądze.