Gdyby człowiek wiedział, że się przewróci, to by usiadł. Gdyby Janusz Palikot wiedział, że jego polityczna gierka z Nowicką obsadzoną w roli pazernej baby, która połaszczyła się na marszałkowską premię, a potem nie chciała ustąpić ze stanowiska, przełoży się na jego plan budowy centrolewicowego porozumienia, to prawdopodobnie w ogóle by jej nie rozpoczął. Ale rzecz się wydarzyła, wymknęła się spod kontroli i teraz projekt Europa plus, czyli szerokie porozumienie centrolewicy na wybory europejskie, stanął pod znakiem zapytania.

Pomysł był bowiem taki, by wykorzystać autorytet Aleksandra Kwaśniewskiego i z jego pomocą zjednoczyć pod wspólnym sztandarem większość lewicowych postaci z wyjątkiem Leszka Millera. Izolacja Millera powoli już się dokonywała subtelnymi zabiegami piarowskimi. Z Sojuszu odszedł europoseł Marek Siwiec, były szef BBN za czasów prezydentury Kwaśniewskiego, który ostentacyjnie zbratał się z Palikotem. Sam lider RP nieustannie atakował Millera, jak chociażby przy sprawie Nowickiej. Sojusz głosował przeciwko odwołaniu jej z funkcji wicemarszałka, na co Palikot kilkakrotnie powtórzył, że Miller to zły człowiek i że się nim brzydzi. Przez tego typu akcje były premier miał być doprowadzony do sytuacji, gdy twardo odmówi uczestnictwa w porozumieniu, a wtedy wyciągnie mu się najbardziej znane i lubiane osoby, takie jak Ryszard Kalisz, Wojciech Olejniczak czy Józef Oleksy. A szefa SLD zostawi z mało atrakcyjną resztą. I może ten plan by wypalił, gdyby nie dwie rzeczy. Po pierwsze jego autorzy nie wzięli pod uwagę faktu, że Kwaśniewski nie lubi być obsadzany w cudzej sztuce, nawet jeżeli przypada mu w udziale rola głównego bohatera. Były prezydent sam chciał być reżyserem wydarzeń politycznych i – jak mówią z nieskrywaną satysfakcją politycy SLD – dosyć obcesowo uświadomił Siwcowi, że jeżeli ktoś będzie układał wspólną listę do europarlamentu, to będzie to on, Kwaśniewski, a nie Palikot z Siwcem.

Ten problem pewnie udałoby się przeskoczyć. Jednak awantura z Wandą Nowicką, która doprowadziła m.in. do zerwania stosunków z Kongresem Kobiet, to już grubsza sprawa. Pokazała bowiem, że Palikot jest nieprzewidywalny. Dla doraźnej korzyści politycznej może zniszczyć każde porozumienie. No i nie potrafi przegrywać, bo wygadywanie, że Nowicka chciałaby być zgwałcona, czy wypisywanie, iż Sejm to burdel, dowodzi, że lubelski polityk nie jest w stanie przejść nad przegraną do porządku dziennego i zająć się minimalizowaniem strat. To nie są cechy polityka, z którym można by snuć plany na przyszłość. Miller przy nim jawi się jako ostoja przewidywalności i mistrz strategii. Wczorajsze spotkanie z Kwaśniewskim na tydzień przed dawno umawianym spotkaniem z Palikotem to sygnał, że izolacja Millera to już przeszłość. Co więcej teraz to szef SLD, a nie lider RP jest najlepszym kolegą Kwaśniewskiego. Fakt, że lubelski polityk mówił, iż w sprawie zerwanego porozumienia z Kongresem Kobiet liczy na mądrość małżonki prezydenta Jolanty Kwaśniewskiej, współzałożycielki Kongresu, to znak, iż grunt już usuwa mu się spod nóg.