Polski Kościół najwyraźniej nie jest tak potężny i wszechwładny, jak go malują. Oto bowiem, podczas gdy z ambon hierarchowie miotają kolejne w gender kolejne ciosy, uciskane masy ludzkości wyzwolone spod ciasnych - i przyznajmy to sobie szczerze, ciemnogrodzkich -  podziałów na kobiety i mężczyzn, mogą znaleźć schronienie w ramionach Facebooka.  Oto bowiem ten jeden z hegemonów internetu zrobił właśnie jeden mały krok dla programisty i jeden wielki skok dla ludzkości - i pozwolił wszystkim określić swoją płeć tak, jak chcą. Do wyboru dał bowiem - póki co tylko użytkownikom ze Stanów Zjednoczonych - całe 50 opcji określających ich płeć.

Dla wielu ludzi to nie będzie miało żadnego znaczenia, ale dla tych niewielu, których to dotyczy, to będzie wielka rzecz.

powiedziała agencji AP programistka Facebooka Brielle Harrison, która wprowadziła zmiany, a która obecnie przechodzi proces zmiany płci.

Zdecydowanie zbyt często ludziom takim jak ja i innym, którzy nie pasują do [tradycyjnych] płci, daje się ten binarny wybór: czy chcesz być kobietą czy mężczyzną? Jaka jest twoja płeć? To dość przygnębiające, bo nikt nie daje nam powiedzieć innym, kim naprawdę jesteśmy. Po raz pierwszy mogę wejść na stronę i powiedzieć wszystkim ludziom których znam, jaka jest moja płeć

- dodaje rozentuzjazmowana inżynier. Kim więc można być na Facebooku, poza byciem zwyczajną kobieta i mężczyzną? Opcji jest sporo, a lista długa i wyzwalająca. Od teraz można określić się jako osoba bezpłciowa (agender), kwestionująca swoją płeć (gender questioning), międzypłciowa (intersex), czy panpłciowa (pangender), a nawet jako osoba o płynnej płci (gender fluid).  Ale jest też i problem. Mimo bogactwa wyboru, lista pomija wiele innych konfiguracji i tożsamości płciowych, takich jak choćby "otherkin" - tj. ludzi posiadających naturę ludzką i zwierzęcą. Ale nie od razu Rzym zbudowano.