Miło toteż ujrzeć, kiedy polska miniaturka Marilyn Monroe, czyli piosenkarka Margaret, najwyraźniej wierzga z nudów, przewraca oczami i wyczekuje coraz bardziej niecierpliwie na cień inteligentnego pytania redaktora Jagielskiego, podczas gdy jego sztuka wywiadu ma urok sesji z pedofilem. Szalejąc ze zniecierpliwienia i niesmaku człowiek jest w stanie dotrwać do końca takiej audycji wyłącznie przy obcinaniu agrestu na konfitury, ewentualnie paznokci kotu. Pytając się siebie, które z występującej pary winno mieć etykietkę niedużej blondyneczki.
Natomiast z miejscowych fabryk poprawności politycznej siano i pakuły wyłażą pęczkami. Bezmyślność jest podstępna i ryzykowna. Dopiero co drugi celebryta wstawiał gdzie się da focię siebie z bananem w zębach, a mimo to jaśnie oświecona TVP przed brazylijskim meczem Ghany z Niemcami obsadziła w serialowym supporcie, w roli kibica afrykańskiej drużyny, najlepszego aktora komediowego w Polsce, czyli Jacka Borusińskiego z kabaretu „Mumio". Borusiński, nawet bez wyżelowanego czubka i kwiecistej koszuli, kasuje Bustera Keatona i Komisarza Clouseau razem wziętych. Jego kibicowanie było więc miarą spodziewanej okazji do serdecznego śmiechu z wysiłków reprezentacji Ghany.
I cóż za niespodzianka! Niezwyciężonym faworytom z największym trudem, za sprawą Ślązaka z odzysku, udało się w ostatniej chwili rozpaczliwie z Ghaną zremisować. Afrykańska drużyna otrzymała jednak w założeniu prawo zaliczyć tylko widowiskowy łomot, czego nie krył żaden komentator. Szczęściem, gracze z Ghany nie mieli chyba o tym pojęcia i luźniutko, ze śpiewem na ustach i autentyczną radością ruszyli tanecznym krokiem na murawę, by zmierzyć się z nadętą, spiętą germańską dumą i odpowiedzialnością za narodowy honor.
„Cechą charakterystyczną tych mistrzostw jest to, że wygrywają zespoły słabe" – podsumowali sprawę zaskoczeni smakosze fotogenicznych bananów tolerancji. Czy to nie słodkie?
Dziś pewnie są zaskoczeni, że zawodnik Ronaldo posypał właśnie głowę popiołem i przyznał jak prawdziwy profesjonalista: „Może jesteśmy przeciętną drużyną". Bo wygrywają lepsi. A lepsza jest drużyna, która wygrywa. Tak jak Kostaryka, która zamiast służyć za tło, odprawiła do domu dumnych synów Albionu.