Zemsta marynowanej ośmiornicy

Jako blondynka z natury świetnie rozumiem, czym jest murzyńskość. Na stereotypy nie ma siły.

Publikacja: 25.06.2014 08:55

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

Miło toteż ujrzeć, kiedy polska miniaturka Marilyn Monroe, czyli piosenkarka Margaret, najwyraźniej wierzga z nudów, przewraca oczami i wyczekuje coraz bardziej niecierpliwie na cień inteligentnego pytania redaktora Jagielskiego, podczas gdy jego sztuka wywiadu ma urok sesji z pedofilem. Szalejąc ze zniecierpliwienia i niesmaku człowiek jest w stanie dotrwać do końca takiej audycji wyłącznie przy obcinaniu agrestu na konfitury, ewentualnie paznokci kotu. Pytając się siebie, które z występującej pary winno mieć etykietkę niedużej blondyneczki.

Natomiast z miejscowych fabryk poprawności politycznej siano i pakuły wyłażą pęczkami. Bezmyślność jest podstępna i ryzykowna. Dopiero co drugi celebryta wstawiał gdzie się da focię siebie z bananem w zębach, a mimo to jaśnie oświecona TVP przed brazylijskim meczem Ghany z Niemcami obsadziła w serialowym supporcie, w roli kibica afrykańskiej drużyny, najlepszego aktora komediowego w Polsce, czyli Jacka Borusińskiego z kabaretu „Mumio". Borusiński, nawet bez wyżelowanego czubka i kwiecistej koszuli, kasuje Bustera Keatona i Komisarza Clouseau razem wziętych. Jego kibicowanie było więc miarą spodziewanej okazji do serdecznego śmiechu z wysiłków reprezentacji Ghany.

I cóż za niespodzianka! Niezwyciężonym faworytom z największym trudem, za sprawą Ślązaka z odzysku, udało się w ostatniej chwili rozpaczliwie z Ghaną zremisować. Afrykańska drużyna otrzymała jednak w założeniu prawo zaliczyć tylko widowiskowy łomot, czego nie krył żaden komentator. Szczęściem, gracze z Ghany nie mieli chyba o tym pojęcia i luźniutko, ze śpiewem na ustach i autentyczną radością ruszyli tanecznym krokiem na murawę, by zmierzyć się z nadętą, spiętą germańską dumą i odpowiedzialnością za narodowy honor.

„Cechą charakterystyczną tych mistrzostw jest to, że wygrywają zespoły słabe" – podsumowali sprawę zaskoczeni smakosze fotogenicznych bananów tolerancji. Czy to nie słodkie?

Dziś pewnie są zaskoczeni, że zawodnik Ronaldo posypał właśnie głowę popiołem i przyznał jak prawdziwy profesjonalista: „Może jesteśmy przeciętną drużyną". Bo wygrywają lepsi. A lepsza jest drużyna, która wygrywa. Tak jak Kostaryka, która zamiast służyć za tło, odprawiła do domu dumnych synów Albionu.

W załganej, priwislanskiej obłasti wygrywają jednak zwycięzcy dożywotni. Fajni są fajni bezterminowo. Tolerancyjni są tolerancyjni, choćby byli patologicznymi nienawistnikami. Mafiosów lansuje się nie raz nie dwa jako zaangażowanych patriotów. To tu nieuki są nazywane bez względu na fakty magistrami i profesorami, a tchórze bohaterami. Tu nawet z patriotów robi się bandytów, a kurduple rozgłaszają, że są wysocy i, co najlepsze, równych sobie wzrostem obwołują kurduplami. Sorry, taki priwislanski dupak. Objawia się on także tym, że hulająca, zorganizowana grupa przestępcza paraliżuje funkcjonowanie tej krainy w charakterze mściciela o całkiem fajnej ksywie „Patriota".

„Patriota" ścigany jest zaciekle, bo jak nie dopaść takiego męta? Służbowe obiadki zwieńczone kieliszeczkami wyśmienitego porto wzmagają motywację do służby dla Rzeczpospolitej nad poziomy. Smakosze win kalifornijskich z Lidla nie są w stanie ocenić skali paraliżu państwowca, nad którym zawisł miecz Damoklesa, czyli perspektywa pozbawienia go choćby tej służbowej flaszki o cenie wyższej niż kwota niejednej emerytury. Poza tym, żartobliwe kawałki, sorry - o burdelach- są fajne, a wolność słowa przecież mamy, no nie? Konwersacja przy tak wspaniałych trunkach samoistnie musi zejść na warunki pracy i stroje służbowe pracownice owej dochodowej gałęzi gospodarki, która wyszła zwycięsko z konkurencji z cukrowniami, kopalniami, hutami, stoczniami i fabrykami. Oficjalnego już niebawem - podatnika i sponsora kupy kamieni do rozbiórki.

Szkoda tylko mi jednak patrioty, na którym wiesza się teraz psy. Przecież, gdyby nie ten facet, to pewnie nigdy byśmy się nie kapnęli, ile mamy w sobie kompleksów. „Murzyńskości" – jednym słowem.

Tego patriotę nawet polubiłam – przyznaję. Zawsze twierdziłam, że piękne zawołanie „Bóg, Honor i Ojczyzna" może zmienić zacukanych niewolników w Polaków, choć do dziś mnie samą skręcają kompleksy z powodu kraju ośmieszonego bałtycką rurą i poniżonego z racji obsady europejskich zmywaków, nie znajdującej miejsca w neokolonialnym przemyśle, czyli tej tutejszej montowni i pakowni. Drżę i lękam się z powodu zaprzepaszczenia prawie załatwionej parę lat temu tarczy antyrakietowej.Jedynym promykiem nadziei mojego przerażonego serca w tej totalnej klapie było najpiękniejsze przemówienie o Polsce, jakie słyszałam w XXI wieku, które koncertowo wygłosił prezydent Obama czwartego czerwca.

„Podczas gdy Stany Zjednoczone zwiększają swoje zobowiązania, inni muszą uczynić to samo. Każdy członek NATO jest przez Sojusz chroniony, ale zarazem każdy członek NATO musi wnosić do Sojuszu swój wkład. To nasza wspólna odpowiedzialność względem siebie" – zastrzegł wtedy prezydent USA i było to dla mnie jasne. Uszczęśliwianie na siłę nie ma sensu. Wyciąganie żebrzącej ręki poniża. Owszem, nie rozumie tego pan, który porzucił grabie pod moim oknem. Wolał dostać dyszkę, a nie zapracować na nią w parę minut.

Kiedy słyszę, że mieliby wziąć nas w opiekę Niemcy, robi mi się niedobrze. O wiele gorzej nawet niż wówczas, gdy pierwszy raz w życiu zajrzałam w wyłupiaste oczyska pełnej brodawek ośmiornicy – olbrzymki. Żywej, nie marynowanej, jak ta, którą gang kelnerów uśpił czujność smakoszy porto.

Współczuję poza tym pani Beger, jak również redaktorom TVN, bo etykietka zorganizowanej grupy przestępczej to oryginalna przyjemność. I czy można się już cieszyć na kolejną książkę nadredaktora gazetoidu, który nagrał Rywina? Najlepsze dzieła stworzył on bowiem w odosobnieniu, dzięki generałowi. Z przyczyn losowych szansa taka ominie pana Gudzowatego, który nagrał przyjaciela Józefa Oleksego.

Niektórzy twierdzą, że nawet gdyby któryś z uwiecznionych ostatnio biesiadników posiadał zdolność honorową („Będziemy dumni z Polski" – D.Tusk) i podał się do dymisji, to przyjdzie inny, nie lepszy. Tymczasem - „Zaczipować ich. Nagrywać na każdym kroku, co który mówi, a nawet z kim idzie do łóżka!" – strzelił jakoś tak Lech Wałęsa na wieść o nagraniach „i obalył" wreszcie w końcu i mnie na miejscu.

Zanim więc grupa przestępcza o fajnym kryptonimie „Patriota" zajmie w kryminale miejsca należne handlarzom żywym towarem, dobrze byłoby spojrzeć na kwestię nagrywania ludzi w służbie publicznej od strony, bądź co bądź, naszego Mędrca Europy, bo sprytnie radził. Na przyszłość zaś warto wystrzegać się ośmiornicy. Szczególnie, gdy jest marynowana, oczka ma twarde, niejadalne, jak guziczki i wygląda niczym złowieszcza wizytówka. Zwłaszcza w porę opłaca się zamknąć. Bullshit cuchnie i lubi się zemścić. Chodzi o to, żeby Polacy nie musieli się potem skręcać ze wstydu przed światem oraz nabawiać przykrych kompleksów.

Miło toteż ujrzeć, kiedy polska miniaturka Marilyn Monroe, czyli piosenkarka Margaret, najwyraźniej wierzga z nudów, przewraca oczami i wyczekuje coraz bardziej niecierpliwie na cień inteligentnego pytania redaktora Jagielskiego, podczas gdy jego sztuka wywiadu ma urok sesji z pedofilem. Szalejąc ze zniecierpliwienia i niesmaku człowiek jest w stanie dotrwać do końca takiej audycji wyłącznie przy obcinaniu agrestu na konfitury, ewentualnie paznokci kotu. Pytając się siebie, które z występującej pary winno mieć etykietkę niedużej blondyneczki.

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości