Anna Kozicka-Kołaczkowska: Na szpicy

Benny Hill też zawsze wystawiał do walenia po łbie takiego małego ofermę.

Publikacja: 08.09.2014 08:06

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

W godzinie lanczyku, sjesty, lub kolacji – tych regionalnych, europejskich nabożeństw - bogata Europa solidarnie opada szarańczą na knajpiane żerowiska roztopionego sera skąpane w aromatach ziół i dymiącej kawy. Europa z całej siły trzyma się swojego stolika dobrobytu i luzu.Za wszelką cenę. Gazety czytuje, jednak Ukraińcy w dalszym ciągu będą osamotnieni. A z Ukraińcami my. Nawet Czesi trąbią, że nie mają zamiaru wstawiać się za kimkolwiek. Zastanawiająco pewni, że im samym bliskość Rosji niczym nie grozi. Południowi bracia Słowianie jakby wiedzieli, kto będzie następny i że spoko. Niemiecką zaś Kanclerzynę ryzyko słowiańskiej, wzajemnej lojalności skłania do topornych, ribbentropowskich uzasadnień przemocy. W naszym rejonie utarło się, że miłość słowiańskiej duszy do innej duszy słowiańskiej, sąsiedzkiej ale niemoskiewskiej,traktuje się jak igranie z bombą atomową.

Na szczycie NATO dostąpiliśmy namaszczenia na stanowisko szpicy. Pomysł jest standardowy. Wojskowa „infrastruktura" obronna i sprzęt wojskowy dla Polski? – nie dotyczy. Na tacy dostała się nam za to reprezentacja gwarancji nienaruszalnych granic w imieniu europejskich mocarzy, czyli szabelka w czystej postaci.

Przy najmniejszym, śmielszym kroczku ku niepodległości w rodzaju popiskiwania o prawie do tarczy antyrakietowej ciecie terenowe wyżywają się na, ubzduranej przez hitlerowsko–stalinowskich propagandzistów, polskiej skłonności do „wymachiwania szabelką". Poprzez wyniesienie Polski na europejską szpicę taką szabelkę wciska się nam do ręki naprawdę.

Z natowską, przyszłą (przyszłą, oczywiście) szpicą leci się znowu tak, jak z gościną baz,w których ponoć sojusznicy urządzali rzezie niewiniątek na nasz rachunek. Jak z honorowym firmowaniem destrukcji Iraku. Jak z projektem długoterminowym, obecnie poważnie zaawansowanym, w postaci przerobienia Niemców na nazistów, a niemieckich obozów koncentracyjnych na nasze. Komediant Benny Hill też zawsze wystawiał do walenia po łbie takiego małego ofermę, aż żal było patrzeć.

Granica baz NATO w dalszym ciągu sięgać więc ma do Szczecina, jak przed układem Polska – NATO. Nam strzelać nie kazano, ale wspiąć się na szpicę jako firmowy wróg numer jeden oraz jasny cel, konkretyzacja przeciwnika wojennego - i owszem, to akurat coś na naszą miarę. W zamian za wystawianie polskiej piersi na czubku szpicy, dowódcy sił szybkiego reagowania NATO obiecują przenieść w sytuacji krytycznej niezbędne utensylia obronne na nasz teren w przeciągu 2 do 5 dni. Infrastruktura właściwa musi chronić życie Niemców z prasłowiańskich, zachodnich rejonów Szczecina. Jednocześnie nie wiadomo, czy przedmiotowa infrastruktura ruchoma oraz wymarzony sprzęt wojskowy zawitają tu w sytuacji krytycznej na pewno, gdyż w razie wjazdu do naszego kraju konwoju humanitarnego czołgów pomalowanych na biało, a zwłaszcza w konsekwencji przypadkowych wystrzałów rakiet natowscy sojusznicy z pewnością nie będą szczędzić znoju dyplomatycznego.

Czytam oto „Ekspres Poranny" sprzed dokładnie 75 lat, z 4 września 1939 roku. Jest on świadectwem trzech, pierwszych dni napaści na Polskę niemieckich ojców naszych sojuszników z NATO. Informacją z wojny tradycyjnej o technice przedatomowej, przedcyfrowej. Bez ponaddźwiękowców, satelitów, komputerów, kamer, laserów. Bez niesamowitych rakiet.

„Francja i Anglia u boku Polski wczoraj weszły w stan wojny z Niemcami" – ogłasza więc gazeta z 4 września 1939 roku. Przez tyle lat po wojnie mieliśmy żal do zachodnich przyjaciół, że zachowali się wówczas nieco opieszale. Po 75 latach atomu, ponaddźwiękowców, satelitów, komputerów, kamer, laserów i Bóg wie czego w służbie wojennej, musi nam wystarczyć obietnica szybkiego reagowania obronnego w trybie bliżej nieokreślonego sprężania się do wojskowego skoku.

W czwartym dniu tamtej starej, tradycyjnej, archaicznej technicznie II Wojny Światowej wspomniany „Ekspres Poranny" zamieszcza „Komunikat sztabu głównego Naczelnego Wodza Nr 3 z dnia 3.09. 1939 r" następującej treści:

„Działania lotnicze Naloty lotnictwa niemieckiego na terytorium Polski trwają nadal, powodując duże straty wśród ludności cywilnej. W ciągu dnia dzisiejszego bombardowano Warszawę, Dęblin, Radomsko, Toruń, Poznań, Kraków, Płock i wiele innych miast. Bombardowano także wsie i ostrzeliwano oraz obrzucano bombami ludność pasącą bydło. Nasze lotnictwo przeprowadziło dziś przed południem natarcie na zgrupowanie broni pancernej w rejonie Częstochowy. (...) Działania lądowe Bardzo silne natarcie nieprzyjacielskie w rejonie Śląska i Podhala trwa nadal. Nieprzyjaciel wprowadził do akcji znaczne siły. Silne ugrupowanie nieprzyjaciela przerwało się w kierunku Częstochowy i zmusiło do opuszczenia tego miasta. Wobec wielokrotnej przewagi nieprzyjaciela wspartego bardzo liczną bronią pancerną, artylerią ciężką oraz lotnictwem, wojska nasze zmuszone są do ustępowania ze Śląska.

Wzdłuż rzeki Osy na północny wschód od Grudziądza nieprzyjaciel prowadzi silne natarcie piechoty wzmocnione czołgami. Na odcinku Prus Wschodnich walki trwają na pograniczu. (...) Westerplatte broni się nadal."

Tyle, w skrócie, raportuje narodowi marszałek Polski Edward Śmigły Rydz na gorąco, w zaledwie trzecim dniu klasycznej wojny. „Kryzysu polskiego" - jak rzecz nazwano by dzisiaj.

„Na ulicy, w domu, w kinie, każdy myśli o Pingwinie" – w „Kurierze Porannym" z 5 września 1939 roku czytam reklamę lodów w tragikomicznie przedwojennym, beztroskim tonie sprzed zaledwie pięciu dni. Niestety, z pierwszej strony tego specjalnego, wieczornego wydania gazety wołają już słowa „Odezwy Prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego": „Obywatele, w dniu wczorajszym wskutek nalotu bombowego ucierpiało szereg rodzin, wiele domów zniszczono". Wynika z tego, że wcale nie jest pewne, czy reklamodawca z branży lodziarskiej wciąż żyje w piątym dniu wojny.

Na drugiej stronie wieczornego wydania „Czasu" ktoś daje pilny inserat już 2 września: „Samochód CHRYSLER 75 doskonały stan, nie podlegający rejestracji wojskowej, natychmiast do sprzedania, 2 000 zł. "Może domyśla się,że w rowach wzdłuż dróg ucieczki z kraju spiętrzą się wkrótce sterty porzuconych aut. Może i jego dosięgły już najświeższe wieści o masowych zbrodniach niemieckiego ludobójstwa, o strasznych pacyfikacjach ludności cywilnej, których Niemcy dopuszczają się od pierwszych godzin wojny.

Rosja dziś nie ukrywa, że jeśli się zdenerwuje, to w nieco ponad dwa tygodnie może przejechać się po nas w drodze na Zachód. Przy tej okazji wypada choć raz zgodzić się z Kanclerzyną, że Rosja potrafi być miła. Sugerując tak opieszałą ekspozycję planu ataku na Polskę, zwłaszcza w obliczu coraz bardziej pomysłowego modelu wojny „hybrydowej", Rosja chyba raczej chwilowo oszczędza nasze nerwy. Nie wiem więc, czy po tych obiecanych dniach gry wstępnej NATO w polskiej sytuacji krytycznej będzie jeszcze co, dla kogo i dokąd przenosić. No i, czy będzie miał wówczas kto to robić.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości