W godzinie lanczyku, sjesty, lub kolacji – tych regionalnych, europejskich nabożeństw - bogata Europa solidarnie opada szarańczą na knajpiane żerowiska roztopionego sera skąpane w aromatach ziół i dymiącej kawy. Europa z całej siły trzyma się swojego stolika dobrobytu i luzu.Za wszelką cenę. Gazety czytuje, jednak Ukraińcy w dalszym ciągu będą osamotnieni. A z Ukraińcami my. Nawet Czesi trąbią, że nie mają zamiaru wstawiać się za kimkolwiek. Zastanawiająco pewni, że im samym bliskość Rosji niczym nie grozi. Południowi bracia Słowianie jakby wiedzieli, kto będzie następny i że spoko. Niemiecką zaś Kanclerzynę ryzyko słowiańskiej, wzajemnej lojalności skłania do topornych, ribbentropowskich uzasadnień przemocy. W naszym rejonie utarło się, że miłość słowiańskiej duszy do innej duszy słowiańskiej, sąsiedzkiej ale niemoskiewskiej,traktuje się jak igranie z bombą atomową.
Na szczycie NATO dostąpiliśmy namaszczenia na stanowisko szpicy. Pomysł jest standardowy. Wojskowa „infrastruktura" obronna i sprzęt wojskowy dla Polski? – nie dotyczy. Na tacy dostała się nam za to reprezentacja gwarancji nienaruszalnych granic w imieniu europejskich mocarzy, czyli szabelka w czystej postaci.
Przy najmniejszym, śmielszym kroczku ku niepodległości w rodzaju popiskiwania o prawie do tarczy antyrakietowej ciecie terenowe wyżywają się na, ubzduranej przez hitlerowsko–stalinowskich propagandzistów, polskiej skłonności do „wymachiwania szabelką". Poprzez wyniesienie Polski na europejską szpicę taką szabelkę wciska się nam do ręki naprawdę.
Z natowską, przyszłą (przyszłą, oczywiście) szpicą leci się znowu tak, jak z gościną baz,w których ponoć sojusznicy urządzali rzezie niewiniątek na nasz rachunek. Jak z honorowym firmowaniem destrukcji Iraku. Jak z projektem długoterminowym, obecnie poważnie zaawansowanym, w postaci przerobienia Niemców na nazistów, a niemieckich obozów koncentracyjnych na nasze. Komediant Benny Hill też zawsze wystawiał do walenia po łbie takiego małego ofermę, aż żal było patrzeć.
Granica baz NATO w dalszym ciągu sięgać więc ma do Szczecina, jak przed układem Polska – NATO. Nam strzelać nie kazano, ale wspiąć się na szpicę jako firmowy wróg numer jeden oraz jasny cel, konkretyzacja przeciwnika wojennego - i owszem, to akurat coś na naszą miarę. W zamian za wystawianie polskiej piersi na czubku szpicy, dowódcy sił szybkiego reagowania NATO obiecują przenieść w sytuacji krytycznej niezbędne utensylia obronne na nasz teren w przeciągu 2 do 5 dni. Infrastruktura właściwa musi chronić życie Niemców z prasłowiańskich, zachodnich rejonów Szczecina. Jednocześnie nie wiadomo, czy przedmiotowa infrastruktura ruchoma oraz wymarzony sprzęt wojskowy zawitają tu w sytuacji krytycznej na pewno, gdyż w razie wjazdu do naszego kraju konwoju humanitarnego czołgów pomalowanych na biało, a zwłaszcza w konsekwencji przypadkowych wystrzałów rakiet natowscy sojusznicy z pewnością nie będą szczędzić znoju dyplomatycznego.