Wszyscy z doświadczenia wiemy, że prawo w naszym kraju nie działa tak, jak należy. Czasem jednak wydaje się, że problem ten nie dotyczy tylko prawa stanowionego, ale rozciąga się nawet na prawa natury - szczególnie zaś na prawo powszechnego ciążenia. Jak inaczej bowiem wytłumaczyć dość słaby kontakt z ziemską rzeczywistością tak wielu czołowych postaci naszego życia publicznego i niezmienną ich tendencję do dalekich mentalnych odlotów, hen w otchłań absurdu i groteski?
Zaburzenia w grawitacji widać i po prawej, i po lewej stronie. Dzisiejszy dzień należał jednak niemal wyłącznie do prawicy, zwanej przez inną, znaną z lewitacyjnych tendencji postać, "psychoprawicą". Ale do rzeczy. A raczej "Do Rzeczy", bo publicysta tego tygodnika Rafał Ziemkiewicz, komentując sprawę duchownego wyrzuconego za gwałt na kobiecie, podzielił się ze swoimi czytelnikami na Twitterze następującym spostrzeżeniem:
No cóż, kto nigdy nie wykorzystał nietrzeźwej niech rzuci pierwszy kamień... Ale jak zakonnik to kara konieczna
Pół biedy, gdyby autor przyznał, że jego wypowiedź - używając skrajnego eufemizmu - była "niefortunna". Tak jednak się nie stalo. Ziemkiewicz nie tylko nie zszedł na ziemię, ale przeciwnie - pofrunął dalej, podnosząc tak ważkie kwestie jak niniejsza:
A jak facet rano trzeźwieje obok kaszalota też ma prawo skarżyć ją o gwałt?