Warszawska klątwa nie przestaje prześladować PO. Jedyny scenariusz, który mógł pomóc Hannie Gronkiewicz-Waltz w szybkiej rehabilitacji po aferze reprywatyzacyjnej, spalił na panewce. Piotr Guział nie złożył wymaganej liczby podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy, ponieważ obawiał się, że część tych, które zebrano, może zostać zakwestionowana.
Paradoksalnie, referendum byłoby dla Gronkiewicz-Waltz, a zarazem dla PO, szansą. Cykliczne badania przeprowadzane w stolicy pokazują, że większość warszawiaków jest zadowolona z tego, jak zarządzane jest miasto. Referendum trzy lata temu potwierdziło, że mieszkańcy nie są skorzy do buntu.
Teraz mamy oczywiście aferę reprywatyzacyjną, ale kłopoty Guziała ze zbieraniem podpisów sugerują, że nowe referendum mogłoby i tak zakończyć się wygraną Gronkiewicz-Waltz.
I najprawdopodobniej dlatego PiS nie zrobił nic, by wesprzeć Guziała. A ten nie krył rozgoryczenia: – Zachowujecie się jak Armia Czerwona w 1944 r. Staliście na brzegu i patrzyliście z szyderczym uśmiechem, jak Warszawa się wykrwawia.
Jego porażka to dla Platformy kłopot podwójny. PO ostatnio kreowała się na ofiarę antysamorządowych działań PiS. Aferę reprywatyzacyjną zestawiano z postępowaniem prokuratorskim w sprawie prezydentów Łodzi czy Gdańska. Trudno będzie teraz zarzucić rządzącym, że atakują samorządność w stolicy.