Dziewczęta przyjechały z rodziną do USA w 2015 roku. 16-letnia Tala i 22-letnia Rotana Farea uczyły się w amerykańskich szkołach. Jak mówili ich znajomi, imponował  im zachodni styl życia, czego nie akceptowała ich rodzina. Rodzice i brat nie tylko nie pozwalali im nosić ubrań, jakie noszą amerykańskie nastolatki, ale również zamykali je w domu.

Dziewczyny uciekały z domu. Po kolejnej ucieczce - wystąpiły z prośbą o azyl polityczny w USA. Wówczas rodzina otrzymała od urzędnika ambasady saudyjskiej wezwanie do opuszczenia Stanów Zjednoczonych.

Ostatnie tygodnie życia obie dziewczyny, poszukiwane przez policję, gdyż rodzina zgłosiła ich zniknięcie z domu, spędziły w Nowym Jorku. Mieszkały w hotelach. Pieniądze na kartach kredytowych skończyły się. Ktoś widział, jak w dniu śmierci modliły się w parku.

"Są świadkowie, którzy twierdzą, że mówiły, iż nie wyobrażają sobie powrotu do Arabii Saudyjskiej. Że wolałyby umrzeć" - mów detektyw Dermott Shea.

Ich związane razem taśmą ciała znaleziono 24 października. Woda wyrzuciła je na brzeg rzeki Hudson. Nie było na nich śladów obrażeń.