Reklama

Marek Jarosz: Wino produkuje się nawet na Alasce

Marek Jarosz, wiceprezes Polskiego Instytutu Winorośli i Wina

Aktualizacja: 11.09.2016 20:14 Publikacja: 11.09.2016 19:58

Marek Jarosz, wiceprezes Polskiego Instytutu Winorośli i Wina

Marek Jarosz, wiceprezes Polskiego Instytutu Winorośli i Wina

Foto: materiały prasowe

Rz: Polska w tym roku stała się największym odbiorcą mołdawskich win. Jak wina z krajów regionu Morza Czarnego mają się do tych produkowanych na Zachodzie?

Marek Jarosz: Mołdawia, z którą kiedyś przecież graniczyliśmy, jest jednym z najstarszych krajów winiarskich. Podobnie jak Gruzja, która jest wiodącym państwem, jeżeli chodzi o eksport win z tego regionu – ten kraj z dumą dzierży tytuł kolebki wina, co jest zgodne z prawdą: ponad 6 tys. lat udokumentowanych zbiorów wina. Żadne inne państwo nie jest w stanie poszczycić się taką historią.

Jednak w czasach komunizmu zachodnie winiarstwo trochę odskoczyło od tych krain poziomem.

Europę najszybciej nadgoniła Gruzja. Bardzo pomogło jej w tym embargo ze strony Moskwy, które zablokowało import gruzińskich win do Rosji. A to był przecież najważniejszy kierunek eksportowy tego kraju, dla którego winiarstwo stanowi podstawę gospodarki. Trudno im było się z tego otrząsnąć, ale w końcu zmobilizowało to Gruzinów, by poprawić jakość swych trunków, i dziś ich wysokiej klasy wina świetnie sobie radzą na europejskich rynkach.

Mieliśmy dostęp do win z tego regionu w czasach PRL?

Reklama
Reklama

Głównie importowaliśmy wina z krajów RWPG: Bułgarii, Rumunii i Węgier. Pamiętam, że maturę w 1969 roku obchodziłem przy węgierskim winie Egri Bikaver. Ale pamiętajmy, że tuż po wojnie na Ziemiach Odzyskanych, na przykład koło Zielonej Góry, sami mieliśmy ok. tysiąca hektarów winnic. Niestety, po paru latach nie było już po nich śladu.

Dlaczego?

RWPG w ramach planów gospodarczych założyła sobie, że Polska nie będzie krajem winiarskim. My mieliśmy produkować buraki, ziemniaki i zboże, co miało pewne podstawy racjonalne, ale warto wiedzieć, że na przykład w USA każdy ze stanów produkuje swoje wina, nawet Alaska. A przecież sama Kalifornia mogłaby zalać całe Stany swoim winami, i starczyłoby ich jeszcze na pół świata.

A zachodnie wina nie docierały do Polski Ludowej?

W śladowych ilościach, ale zdarzało się. Sam przechowuję parę butelek z Portugalii, kupionych we wczesnych latach 70. Natomiast nie było u nas w ogóle win z Czechosłowacji, ponieważ oni wypijali wszystko u siebie. Zresztą to norma, że w krajach winiarskich pije się głównie wina własnej produkcji. Nawet w Niemczech ponad 70 proc. wypijanych win to wina niemieckie. A u nas polskie wina sprzedają się w śladowych ilościach, ale to nie dziwi, skoro cały areał naszych winnic odpowiada jednej małej francuskiej wioszczynie. Na szczęście po latach kompletnego niebytu nasze winiarstwo zaczyna się podnosić, choć bez żadnego zainteresowania władz...

—rozmawiał Michał Płociński

Przemysł spożywczy
Wódka w Rosji drożeje. Meliny i samogon mają wzięcie
Przemysł spożywczy
Costa Coffee na skraju upadłości. Coca-Cola prowadzi rozmowy o sprzedaży
Przemysł spożywczy
„Jestem rozczarowany”. Kania o podwyżce poręczenia za list żelazny do 20 mln zł
Przemysł spożywczy
Święta, święta i do kosza. Tak Polacy marnują jedzenie
Przemysł spożywczy
Żywność ekologiczna dostaje własną halę. Minister: przejęcie Carrefoura warte analizy
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama