Krzywa zachorowań na Covid-19 w Polsce rośnie. Tymczasem wielu Polaków nie przestrzega zasad dystansu społecznego i nie nosi maseczek. Policja i sanepid zapewniają, że nakładają kary na osoby nieprzestrzegające obostrzeń, ale gołym okiem widać, że nie przynosi to efektów. Prawnicy uważają, że powinno zmienić się przepisy i podwyższyć mandaty i jeszcze więcej kontrolować. Ustanawianie stref czerwonych i żółtych nic nie da.
Wirusowa ściema
Nie wszyscy kelnerzy i sprzedawcy zakładają maseczki. Nie zwracają też uwagi swoim klientom, którzy ich nie noszą. W centrach handlowych jest podobnie. Ciasno ustawione stolik w restauracjach też nie są rzadkością. Nie lepiej jest w środkach komunikacji miejskiej w godzinach szczytu. Pękają w szwach. Nikt się nie przejmuje limitem pasażerów. Zawsze znajdzie się też osoba, która nie ma maseczki lub nosi ją pod brodą. Są i tacy, którzy zabawiają się cudzym kosztem.
– Do autobusu wsiadła grupa młodych ludzi. Jeden z nich nie miał maseczki. Na moją prośbę, by ją założył, odpowiedział, że on jej nie nosi i zaczął kasłać. Jestem poważnie chora i mam obniżoną odporność. Dlatego przesiadłam się do innej części autobusu. Co zrobił młody człowiek? Również się przesiadł. Zrobiłam to jeszcze raz, on również. Bawił się moim kosztem. Co miałam zrobić? Wysiadłam z autobusu – mówi rozgoryczona czytelniczka.
Czytaj też:
Policja: za brak maseczki karzemy głównie agresywnych obywateli