41-letnia pacjentka na własnej skórze przekonała się, że leki mogą szkodzić. Teraz pozywa do sądu producenta medykamentu za efekty uboczne, jakie wywołał w jej organizmie. Żąda 0,5 mln zł odszkodowania.
Kilka dawek
Cierpiała na reumatoidalne zapalenie stawów. Przed kilkoma laty rozpoczęła kurację na oddziale reumatologicznym w Akademickim Centrum Klinicznym we Wrocławiu. W ciągu półtora roku co jakiś czas dostawała dożylnie, w formie kroplówki, lek o nazwie Remicade. Kiedy wzięła dziewiątą dawkę, jej stan zdrowia drastyczne się pogorszył. Zaczęła mieć duszności w nocy i traciła przytomność. Powtórzyło się to kilkakrotnie. Musiała więc na bieżąco korzystać z pomocy medycznej w szpitalu powiatowym w Lubinie.
– Badania, m.in. rezonans magnetyczny, wykazały zmiany w mózgu. W trakcie ataków miałam szczękościsk, drżenie nóg i rąk. Okazało się, że to ataki padaczkowe – opowiada pani Maria.
Rezultatem jest orzeczenie u niej drugiego stopnia niepełnosprawności. Co jakiś czas kobieta ma tego rodzaju epizody. Pracuje, ale kiedy czuje, że zbliża się atak, bierze urlop. I wykorzystuje całe 26 dni w roku na pobyty w szpitalu i leczenie, bo nie chce, aby współpracownicy byli świadkami tych zdarzeń, a poza tym jej pracodawca bardzo nieprzychylnie patrzy na zwolnienia chorobowe.
2350