Szkoły w regulaminach świetlic szkolnych nagminnie wyłączają swoją odpowiedzialność za dziecko, które samodzielnie wyjdzie z placówki.
– Takie zapisy są niezgodne z ustawą o systemie oświaty, która nie pozostawia wątpliwości, że placówka odpowiada za dzieci podczas zajęć. Rady rodziców nie powinny więc zatwierdzać takich regulaminów – mówi Maja Majewska-Kokoszka z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców. I dodaje, że każde samodzielne opuszczenie placówki przez dziecko powinno się spotkać z reakcją rodziców, a każdy bezprawny zapis musi po ich interwencji zniknąć z regulaminu. Jeśli szkoła go nie wykreśli, należy zawiadomić kuratorium i organ prowadzący szkołę, czyli gminę.
Szkoła nie może dopuszczać do takich sytuacji jak ostatnio w Trzemiesznie (woj. wielkopolskie). Sześcioletnia uczennica przez nikogo niezauważona wyszła ze szkolnej świetlicy i samotnie wyruszyła do domu wzdłuż ruchliwej drogi krajowej. Po kilku godzinach po sześciolatkę przyjechała mama. Kiedy się okazało, że dziecka nie ma w szkole, zawiadomiła policję. Sprawa na szczęście dobrze się skończyła, bo dziewczynką zaopiekowała się mieszkanka pobliskiej wsi.
– Nauczycielka ze świetlicy, która nie dopilnowała dziecka, może odpowiadać karnie za narażenie podopiecznej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to kara pozbawienia wolności do trzech lat – mówi Anna Osińska z Komendy Powiatowej Policji w Gnieźnie.
Nauczycielka mogłaby też ponieść odpowiedzialność karną jako funkcjonariusz publiczny, który nie dopełnił obowiązków (art 321 k.k.), lub na podstawie kodeksu wykroczeń. Jego art. 89 mówi, że mający obowiązek opieki lub nadzoru nad małoletnim do lat siedmiu, który dopuszcza do przebywania małoletniego na drodze publicznej, podlega karze grzywny albo karze nagany.