Transfer z City do Sródmieścia

W bankach i firmach usług finansowych przybywa Polaków, którzy po kilku latach kariery za granicą zdecydowali się na powrót do kraju

Publikacja: 14.12.2011 03:45

Transfer z City do Sródmieścia

Foto: Bloomberg

Kil­ka lat te­mu pra­ca w lon­dyń­skim cen­trum fi­nan­so­wym by­ła speł­nie­niem ma­rzeń wie­lu Po­la­ków. Dziś wra­ca­ją oni do Pol­ski, bo tu­taj do­sta­ją cie­kaw­szą pra­cę i ma­ją lep­sze per­spek­ty­wy roz­wo­ju.

– Po­ja­wia się co­raz wię­cej apli­ka­cji Po­la­ków pra­cu­ją­cych za ­gra­ni­cą. Ro­śnie też licz­ba te­le­fo­nów od osób, któ­re pra­cu­ją w in­nych kra­jach, ale są za­in­te­re­so­wa­ne po­wro­tem – za­uwa­ża An­na Pio­trow­ska-Ba­na­siak, bu­si­ness unit ma­na­ger w fir­mie re­kru­ta­cyj­nej An­tal In­ter­na­tio­nal.

Więk­sze możli­wo­ści

Dla Po­la­ków z do­świad­cze­niem w sek­to­rze fi­nan­sów na Za­cho­dzie atrak­cyj­na jest ela­stycz­ność kra­jo­we­go, mło­de­go jesz­cze, ryn­ku. – Z mo­ich ob­ser­wa­cji wy­ni­ka, że w Wiel­kiej Bry­ta­nii, gdy ktoś spe­cja­li­zu­je się w da­nej wą­skiej dzie­dzi­nie, ma prak­tycz­nie bar­dzo ogra­ni­czo­ne możli­wo­ści zmia­ny swo­jej do­me­ny. W Pol­sce nie ma jesz­cze ta­kie­go za­szu­flad­ko­wa­nia, co jest du­żym plu­sem z pun­ku wi­dze­nia roz­wo­ju ka­rie­ry – za­uwa­ża Grze­gorz Za­wa­da, za­stęp­ca dy­rek­to­ra Do­mu Ma­kler­skie­go PKO BP, któ­ry od stycz­nia obej­mie sta­no­wi­sko dy­rek­to­ra za­rzą­dza­ją­ce­go fir­my.

W Lon­dy­nie spę­dził czte­ry la­ta. Pra­co­wał m.in. w ban­kach No­mu­ra i Roy­al Bank of Sco­tland oraz HSBC. Wpraw­dzie jesz­cze nie pla­no­wał po­wro­tu, lecz gdy do­stał cie­ka­wą pro­po­zy­cję z pol­skiej in­sty­tu­cji, uznał, że war­to z niej sko­rzy­stać. Dla PKO BP zre­zy­gno­wał z pra­cy w ban­ku HSBC.

Z ob­ser­wa­cji Grze­go­rza Za­wa­dy lon­dyń­skie Ci­ty da­je wiel­kie możli­wo­ści, ale w wie­lu przy­pad­kach je­dy­nie teo­re­tycz­ne. Bar­dzo du­żo za­le­ży od sta­no­wi­ska, a nie­ste­ty, te naj­lep­sze czę­sto są nie­do­stęp­ne dla przy­by­sza z in­ne­go kra­ju. I nie cho­dzi tu tyl­ko o Pol­skę.

– Po­mi­mo swo­jej wie­lo­kul­tu­ro­wo­ści śro­do­wi­sko biz­ne­so­we w Wiel­kiej Bry­ta­nii jest dość wrażli­we w kwe­stii po­cho­dze­nia, bar­dzo du­żą wa­gę przy­wią­zu­je się mię­dzy in­ny­mi do te­go, ja­kie szko­ły się koń­czy­ło. Na pew­nym eta­pie ka­rie­ry za­wo­do­wej, gdy nie ma się od­po­wied­nie­go dy­plo­mu czy ak­cen­tu, można na­po­tkać ba­rie­ry nie do przej­ścia – za­uwa­ża Grze­gorz Za­wa­da.

Za­mknię­ty krąg

Po­dob­ne spo­strze­że­nia miał w Ir­lan­dii Mi­chał Czaj­kow­ski, któ­ry pra­cu­je w kra­kow­skim od­dzia­le mię­dzy­na­ro­do­wej fir­my usług fi­nan­so­wych Sta­te Stre­et. Mi­mo że Po­la­cy są do­brze oce­nia­ni na ryn­ku, to jed­nak czo­ło­we sta­no­wi­ska są naj­czę­ściej za­re­zer­wo­wa­ne dla ro­do­wi­tych Ir­land­czy­ków. Po­la­cy po­zo­sta­ją naj­czę­ściej spe­cja­li­sta­mi. Pol­skie do­świad­cze­nie w An­glii zna­czy bo­wiem du­żo mniej niż an­giel­skie w Pol­sce.

– Branża fi­nan­so­wa to w każdym kra­ju krąg dość za­mknię­ty, opie­ra­ją­cy się na wza­jem­nym za­ufa­niu, dla­te­go bar­dzo ważne są re­ko­men­da­cje i wie­lo­let­nie re­la­cje in­ter­per­so­nal­ne. Stąd też czło­wie­ko­wi z ze­wnątrz, bez lat do­świad­cze­nia na da­nym ryn­ku, znacz­nie trud­niej się prze­bić – za­uwa­ża Grze­gorz Za­wa­da.

Na­wet po kil­ku la­tach w Lon­dy­nie wie­lu Po­la­ków przy­zna­je, że czu­ją się out­si­de­ra­mi. Oczy­wi­ście można z An­gli­ka­mi pójść na pi­wo, ale wte­dy czę­sto po­ja­wia­ją się żar­ty ty­pu: „cie­bie kry­zys nie po­wi­nien stre­so­wać, w ra­zie cze­go mo­żesz za­trud­nić się ja­ko hy­drau­lik".

Ukło­ny wpół

– Cie­szy mnie, że w fir­mie, do któ­rej tra­fi­łam, za­trud­nia się oso­by nie­ko­niecz­nie wy­kształ­co­ne kie­run­ko­wo, ale by­stre i chęt­ne do wy­zwań. By­ło to bar­dzo po­pu­lar­ne w Ir­lan­dii, gdzie po­je­cha­łam za­raz po obro­nie dy­plo­mu na ro­ma­ni­sty­ce – mó­wi An­na Ro­und, któ­ra w Du­bli­nie pra­co­wa­ła w Ci­ti Ban­ku, a te­raz, w Gdy­ni, jest me­ne­dże­rem ope­ra­cyj­nym w cen­trum usług biz­ne­so­wych Geo­ban SA na­le­żą­cym do gru­py San­tan­der. We­dług niej za­gra­nicz­ne do­świad­cze­nie bar­dzo pro­cen­tu­je przy szu­ka­niu po­sa­dy nad Wi­słą.

– Mam szczę­ście, bo w na­szej kor­po­ra­cji pa­nu­je at­mos­fe­ra, do ja­kiej przy­zwy­cza­iłam się na Wy­spach – do każde­go mó­wi się po imie­niu. Zna­jo­mi w pol­skich fir­mach na­rze­ka­ją czę­sto na zbyt­nią for­ma­li­za­cję at­mos­fe­ry pra­cy – mó­wi An­na Ro­und.

Nie­któ­rzy na­si roz­mów­cy przy­zna­ją, że cza­sem ma­ją wra­że­nie, iż w pol­skich fir­mach wię­cej jest „pa­nów dy­rek­to­rów" i „pa­nów pre­ze­sów" niż sze­re­go­wych pra­cow­ni­ków, a wszy­scy kła­nia­ją się so­bie wpół. To jed­nak szyb­ko się zmie­nia – także dzię­ki oso­bom po­wra­ca­ją­cym z za­gra­ni­cy, któ­re wpro­wa­dza­ją luź­niej­sze stan­dar­dy współ­pra­cy.

– Pro­ble­mem w Pol­sce jest, że wie­lu oso­bom tu­taj pra­cu­ją­cym bra­ku­je wia­ry we wła­sne możli­wo­ści i ma­ją sto­sun­ko­wo ni­ską sa­mo­oce­nę. A Pol­ska jest co­raz czę­ściej sta­wia­na za wzór – za­uwa­ża Mi­chał Czaj­kow­ski, któ­ry w su­mie pięć lat spę­dził w Ir­lan­dii i Szwaj­ca­rii.

Po­la­kom wra­ca­ją­cym do kra­ju prze­szka­dza sła­ba in­fra­struk­tu­ra wo­kół biur, któ­rą trud­no po­rów­ny­wać np. z lon­dyń­skim Ci­ty czy du­bliń­skim IFSC. Ofer­ta lun­cho­wa jest wciąż ubo­ga, prak­tycz­nie nie ma miejsc, gdzie po pra­cy można wyjść z ludź­mi z pra­cy na pi­wo, oko­li­ce wo­kół kra­kow­skie­go Za­bie­rzo­wa czy war­szaw­skie­go Słu­żew­ca to wciąż ka­wiar­nia­ne pu­sty­nie.

Więk­szym pro­ble­mem, któ­ry znie­chę­ca część osób, są sto­sun­ko­wo ni­skie wy­na­gro­dze­nia. Wia­do­mo, że atu­tem  Pol­ski jest nie tyl­ko ja­kość si­ły ro­bo­czej, ale też jej ni­ski koszt. I tu­taj po­ja­wia­ją się scho­dy.

Zło­ty za fun­ta

Fir­my ar­gu­men­tu­ją, że kosz­ty ży­cia są w Pol­sce znacz­nie niższe, więc za­rob­ki są do nich do­sto­so­wa­ne. – W więk­szo­ści przy­pad­ków nie można ocze­ki­wać, że po po­wro­cie z za­gra­ni­cy pen­sja po­zo­sta­nie na no­mi­nal­nie ta­kim sa­mym po­zio­me jak w Du­bli­nie czy Lon­dy­nie – za­uwa­ża An­na Pio­trow­ska-Ba­na­siak z An­tal In­ter­na­tio­nal.

Więk­szość po­wra­ca­ją­cych przy­zna­je, że mi­mo niższych cen po­ziom ich ży­cia w Pol­sce jest niższy niż za gra­ni­cą.

– Wy­ma­ga­nia fi­nan­so­we po­sta­wi­łem na dal­szym pla­nie na rzecz cie­ka­wej pra­cy, na sta­no­wi­sku i przy pro­jek­tach, na któ­re za gra­ni­cą mu­siał­bym jesz­cze dłu­go cze­kać – mó­wi Mi­chał Czaj­kow­ski. Wyższe sta­no­wi­sko to mi­ni­mum, ja­kim pra­co­daw­ca mo­że prze­ko­nać do sie­bie kan­dy­da­ta.

Skalę roz­bieżno­ści mię­dzy pła­co­wy­mi ocze­ki­wa­nia­mi kan­dy­da­tów a po­zio­mem wy­na­gro­dzeń, do­brze ilu­stru­je sy­tu­acja, ja­ka mia­ła miej­sce w jed­nej z firm. Po usły­sze­niu ofer­ty kan­dy­dat za­py­tał: mó­wi­my o pen­sji w eu­ro czy fun­tach? Cho­dzi­ło o zło­tów­ki.

Kil­ka lat te­mu pra­ca w lon­dyń­skim cen­trum fi­nan­so­wym by­ła speł­nie­niem ma­rzeń wie­lu Po­la­ków. Dziś wra­ca­ją oni do Pol­ski, bo tu­taj do­sta­ją cie­kaw­szą pra­cę i ma­ją lep­sze per­spek­ty­wy roz­wo­ju.

– Po­ja­wia się co­raz wię­cej apli­ka­cji Po­la­ków pra­cu­ją­cych za ­gra­ni­cą. Ro­śnie też licz­ba te­le­fo­nów od osób, któ­re pra­cu­ją w in­nych kra­jach, ale są za­in­te­re­so­wa­ne po­wro­tem – za­uwa­ża An­na Pio­trow­ska-Ba­na­siak, bu­si­ness unit ma­na­ger w fir­mie re­kru­ta­cyj­nej An­tal In­ter­na­tio­nal.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Praca
Wojna handlowa Donalda Trumpa hamuje wzrost zatrudnienia na świecie
Praca
Grupa Pracuj chce podwoić przychody w ciągu pięciu lat
Praca
Polskim firmom nie będzie łatwo odkrywać płacowe karty
Praca
Polscy seniorzy są chętni do dłuższej pracy. Jak im to ułatwić?
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Praca
Polacy będą pracować krócej? Wkrótce ruszy pilotaż