19,2 proc. polskich pracowników deklaruje, że co najmniej raz w tygodniu spóźnia się do pracy, a przeszło co dwudziesty (5,8 proc.) nie pojawia się na czas w pracy więcej niż raz na tydzień – wynika z najnowszych danych Work Service S.A.
- Z naszych badań wynika, że najbardziej narażeni na spóźnienia pracowników są przedsiębiorcy z miast powyżej 500 tysięcy mieszkańców. W tych miastach aż 26 proc. osób spóźnia się co najmniej raz w tygodniu, a kolejne 13 proc. ma problemy z określeniem, jak często pojawia się w pracy niepunktualnie – mówi Tomasz Hanczarek, prezes zarządu Work Service S.A.
Dlaczego się spóźniamy?
Rzadko związane jest to z sytuacją wyjątkową, nieprzewidywalną. Zazwyczaj spóźniamy się ze względu na konieczność odprowadzenia dzieci do szkoły lub przedszkola (30 proc.) i zaspanie (28 proc.). Poranne korki są przyczyną 19 proc. spóźnień, a... kac – ponad 3,2 proc.
Spóźnienia to koszt dla pracodawcy
- Właściwie w każdym przypadku nieobecność w pracy wiąże się z dużymi wydatkami po stronie pracodawców. Nawet najmniejsze spóźnienie pracownika kosztuje, bo nie wykonuje on w tym czasie swoich obowiązków zawodowych, a pobiera część swojego wynagrodzenia. Z naszych analiz wynika, że koszt 15-minutowego jednorazowego spóźnienia wszystkich pracowników przyznających się do nieprzychodzenia do pracy na czas, wynosi ponad 12,5 milionów złotych – wylicza Krzysztof Inglot, dyrektor Działu Rozwoju Rynków w Work Service S.A.
W tym kontekście polecamy film propagandowy z okresu PRL „Wartość minuty", z którego można się dowiedzieć, że gdyby wszyscy pracownicy przemysłu włókienniczego spóźniali się do pracy o minutę, roczna strata produkcji wyniosłaby 4 mln metrów sukna.