Takie wymagania spełniają guwernantki i guwernerzy. Dlatego zawody te przeżywają współcześnie renesans. Według najnowszych danych firmy Baby&Care guwernantki stanowią już ok. 40 proc. zatrudnianych niań. Oznacza to realną alternatywę pracy dla osób o wykształceniu pedagogicznym.
Z danych firmy Baby&Care wynika, że średnie zarobki guwernantki sięgają nawet 20 złotych na godzinę. To więcej niż przeciętne wynagrodzenie niani. Z czego wynika różnica? Wymagania stawiane przed guwernantką są dużo wyższe. Zatrudniając osobe wykonującą ten zawód rodzice liczą na to, że ich dziecko oprócz opieki na najwyższym poziomie, dodatkowo spędzi czas rozwijając swoje zainteresowania czy ucząc się języków.
- Dlatego konieczne są wysokie dodatkowe kwalifikacje guwernantki: studia pedagogiczne, znajomość zasad savoir-vivre'u, umiejętność nauki języka obcego czy gry na pianinie – mówi Natalia Godlewska, kierownik ds. medycznych Baby&Care. - Ważnymi atutami osób aplikujących na takie stanowiska są również wysoka kultura osobista, nienaganne maniery i zaangażowanie - dodaje.
Eksperci rynku pracy dzielą guwernantki na dwie grupy: uczące języków oraz odpowiadające za indywidualne nauczanie początkowe. W obu przypadkach niezbędne jest wykształcenie pedagogiczne, które pozwala profesjonalnie przekazać wiedzę nawet najmłodszym dzieciom. - Zdarza się, że z prośbą o guwernantkę zgłaszają się do nas rodzice już półrocznych dzieci. Chcą oni żeby ich dziecko od najmłodszych lat osłuchiwało się z językiem. Dzięki temu późniejsza nauka będzie wyłącznie łatwiejsza – tłumaczy Godlewska.
Najczęściej guwernantkami zostają nauczycielki. Powód jest prosty – posiadają one wymagane wykształcenie pedagogiczne. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku pracy, gdzie Ministerstwo Edukacji Narodowej, zapowiada zwolnienia nauczycieli, jest to interesująca alternatywa. - Każda nasza guwernantka przyjmowana jest w oparciu o umowę zlecenie. Standardowy dzień pracy trwa do 8 godzin, zatem nieco więcej niż dzień pracy nauczyciela. Jednak guwernantka ma pod opieką tylko jedno dziecko, a nie całą grupę, jak nauczyciel w szkole – mówi Godlewska.