Ustawa o IPN: PiS wygrał z PiS

Śp. Stefan Kisielewski mawiał, że „socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju”. Jeśli w sprawie IPN polski rząd odniósł – jak twierdzi – sukces, to był to sukces właśnie w tego rodzaju zmaganiach.

Aktualizacja: 28.06.2018 09:52 Publikacja: 28.06.2018 09:42

Ustawa o IPN: PiS wygrał z PiS

Foto: AFP

O tym, że PiS rozumie wygrywanie na arenie międzynarodowej w nieco ekscentryczny sposób, można się było przekonać przy okazji gromkiego non possumus w wykonaniu Beaty Szydło, próbującej zablokować przedłużenie kadencji Donalda Tuska na stanowisku szefa RE. Weto Polski na nic się zdało, najbliżsi sojusznicy Warszawy pozostawili ją samą na placu boju, ale i tak na lotnisku były kwiaty dla premier i opowiadanie o historycznym zwycięstwie.

Czytaj więcej:

Nowelizacja ustawy o IPN: Wygrało umiarkowanie

Polska i Izrael mówią jednym głosem

Podobnie jest teraz – premier Mateusz Morawiecki, zmieniając ustawę o IPN pod wyraźnym naciskiem USA i Izraela – przekonuje, że to mimo wszystko sukces, bo jednak przez cztery miesiące ustawa obowiązywała w kształcie, jaki wbrew światu nadał jej PiS. I przez te cztery miesiące wszelkie problemy zostały w zasadzie rozwiązane. A prezydencki doradca prof. Andrzej Zybertowicz dodaje, że dzięki ustawie przeprowadziliśmy rozpoznanie bojem, dzięki czemu wiemy już, kto nasz przyjaciel, a kto wróg. Szkoda tylko, że jest to rozpoznanie bojem w stylu Armii Czerwonej, która sprawdzała czy po drugiej stronie rzeki stoją Niemcy, wysyłając tam dywizję piechoty. Jeśli dywizja nie wracała – Niemcy po drugiej stronie byli.

Jeśli PiS z kimś w tej sytuacji wygrał, to przede wszystkim z samym sobą. Najpierw bowiem stworzył problem, wpisując do ustawy o IPN nieszczęsny artykuł 55, a potem zrozumiał, że Polska jednak nie funkcjonuje w międzynarodowej próżni, ani – mimo posiadania bohaterskiej obrony terytorialnej – nie jest światowym hegemonem, który może prowadzić politykę abstrahując od realiów, w jakich przyszło jej działać. Ceną za tę lekcję było nie tylko – jak chce premier Morawiecki – uświadomienie światu prawdziwej roli Polaków w trakcie II wojny światowej, ale również przypomnienie światowej opinii publicznej o takich ciemnych kartach naszej historii jak pogrom kielecki czy mord w Jedwabnem (opisywano je przy każdej wzmiance o polskiej ustawie o IPN) oraz ochłodzenie stosunków ze strategicznym partnerem Polski – USA.

Nie ulega wątpliwości, że to właśnie presja ze strony Waszyngtonu zmusiła permanentnie wstający z kolan rząd, do zrobienia nagłego zwrotu o 180 stopni. To dobrze, że politycy PiS zrozumieli, iż Polska nie jest światowym mocarstwem, ale średniej wielkości państwem o dość niekorzystnym – biorąc pod uwagę geopolitykę – położeniu. I w związku z tym potrzebuje sojuszników. Musi być więc rzadziej lwem, a częściej lisem, prowadząc politykę rozsądną i inteligentną zamiast ryczeć na każdego, komu nie spodoba się jakiś pomysł polskiego rządu. Szkoda tylko, że zrozumieli to tak późno doprowadzając jednocześnie do sytuacji, w której na oczach całego świata Polska w sprawie, którą wcześniej przedstawiała jako niezwykle żywotną, ugina się pod międzynarodową presją.

W sprawie ustawy o IPN PiS wygrał więc z PiS. Ale nawet takie zwycięstwo jest, niestety, pyrrusowe.

Polityka
Afera Pegasusa. Co ujawni w Sejmie minister Adam Bodnar?
Materiał Promocyjny
Tajniki oszczędnościowych obligacji skarbowych. Możliwości na różne potrzeby
Polityka
Rekonstrukcja rządu Donalda Tuska. Zmiany mogą być szersze niż pierwotnie zapowiadano
Polityka
PiS układa listy śmierci na wybory do PE. Zaskakujące nazwiska na i poza listami
Polityka
Skandal wokół imprezy z Mateuszem Morawieckim
Polityka
Sondaż: Jak zmieniła się sytuacja w Polsce pod rządami Tuska? Zadowolonych więcej