Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej rozpoczął badanie sprawy pytań prejudycjalnych Sądu Najwyższego. Wszczęty został pierwszy etap procedury, tak zwany etap pisemny.
Decyzję o wyznaczeniu sędziego sprawozdawcy i rzecznika generalnego podjął osobiście prezes Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Wszystkie dokumenty sprawy trafiły też do tłumaczeń na wszystkie języki krajów członkowskich Unii Europejskiej.
W rozmowie z "Do Rzeczy" wicepremier Jarosław Gowin powiedział, że rząd może zignorować orzeczenie TSUE.
- Jeżeli Trybunał dopuści się precedensu i usankcjonuje zawieszenie prawa przez Sąd Najwyższy, to nasz rząd zapewne nie będzie miał innego wyjścia jak doprowadzić do drugiego precedensu, czyli zignorować orzeczenie TSUE jako sprzeczne z traktatem lizbońskim oraz z całym duchem integracji europejskiej. Mówię to z ubolewaniem jako zwolennik integracji. Unia Europejska jest śmiałym i dalekosiężnym projektem, ale może przetrwać tylko jako Europa ojczyzn - powiedział Gowin.
W środowej rozmowie w Polsat News Gowin ocenił, że kontrowersje, wywołane jego wypowiedzią, skłaniają go do "złożenia opozycji życzenia, aby nauczyli się czytać ze zrozumieniem".
- Bądźmy precyzyjni, sędziowie Sądu Najwyższego zwrócili się z pytaniami prejudycjalnymi do TSUE, mają do tego prawo, a Trybunał ma obowiązek odpowiedzieć. Ale nie ma w polskiej konstytucji czegoś takiego, jak zawieszenie ustawy - tłumaczył.
- Gdybyśmy się na to zgodzili, to dowolna grupka sędziów mogłaby zawieszać dowolne prawo uchwalone przez demokratyczny parlament. Ci sędziowie zwrócili się do TSUE, aby potwierdził, że można w Polsce zawieszać ustawy, czyli zrobić coś, co jest sprzeczne z konstytucją - stwierdził. - Ponad prawem wspólnotowym są konstytucje poszczególnych państw - zaznaczył Gowin.