Od dwóch do czterech mandatów i wynik w okolicach 8 proc. – to oczekiwania Konfederacji, sojuszu narodowców, partii Korwin-Mikkego i kilku innych środowisk, wobec niedzielnych wyborów. Politycy Konfederacji uważają, że każdy wyższy wynik byłby niespodzianką, chociaż nie wykluczają żadnego scenariusza.
– Udało się pokazać jedność wielu środowisk, zabrać elektorat Kukizowi i przyciągnąć niektórych wyborców PiS – podsumowuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą" jeden z kluczowych polityków Konfederacji. Dla PiS, ale i Kukiza Konfederacja jest poważnym zmartwieniem przed niedzielnym głosowaniem.
„Nie" dla 447
Konfederacja w ostatnich dniach i tygodniach postawiła na przesłanie oparte na sprzeciwie wobec tzw. JUST Act, ustawy 447. Politycy Konfederacji oskarżają PiS o zbyt dużą uległość wobec Izraela i USA. Media obiegł moment z jednej z lokalnych debat, gdy Konrad Berkowicz, wiceprezes partii Korwin, trzymał jarmułkę nad głową kandydatki PiS w okręgu świętokrzysko-małopolskim. To ostro skrytykował między innymi ambasador Polski w Izraelu Marek Magierowski. Nie ma w zasadzie dnia, by Konfederaci nie organizowali konferencji prasowych w Sejmie dotyczących polityki zagranicznej. W tej kampanii jednak kwestie wprost dotyczące UE zeszły na dalszy plan.
– Oto „piątka Konfederacji" – nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej! – zadeklarował kilka tygodni temu na spotkaniu w Krakowie Sławomir Mentzen, wiceprezes partii Korwin. W tym samym wystąpieniu – szeroko komentowanym w mediach społecznościowych – Mentzen wprost sugerował, że skrajne wypowiedzi i radykalny kurs to wynik badań pokazujących, że tylko w ten sposób można zdobyć elektorat.
Kwestia prawej flanki stała się dla PiS w ostatnich tygodniach jednym z kłopotów w tej kampanii. Liderzy PiS wielokrotnie podkreślali, że nie ma mowy, aby Polska wypłacała jakiekolwiek sumy wynikające z roszczeń.