– Nikt mnie nie wzywał i nie zarzucił mi fałszywych zeznań – mówi nam były wicepremier.
Chodzi o pamiętne słowa Leppera, który w sierpniu zeznał, że o akcji CBA w resorcie rolnictwa dowiedział się od Zbigniewa Ziobry. Ten przedstawił nagraną na dyktafon rozmowę – słynny „gwóźdź” pokazany na konferencji – i oświadczył, że nagranie podważy oskarżenia.
Dla śledczych było jasne: nagranie to dowód, że Lepper kłamie, a ponieważ swą wersję polityk podtrzymał przed prokuratorem, było niemal pewne, że usłyszy zarzuty.
Dziś stanowisko prokuratury nie jest tak oczywiste: Leppera nie chroni immunitet, ale zarzutów dotąd nie usłyszał. Czy śledczy z nich zrezygnowali? – W sprawie utrudniania postępowania jest obecnie czterech podejrzanych. To wszystko, co mam do powiedzenia – mówi Katarzyna Szeska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Zarzutu fałszywych zeznań nie usłyszy też – według informacji ŻW – Janusz Maksymiuk, który potwierdził wersję Leppera. W protokole przesłuchania nie ma bowiem jego podpisu pod formułką o tym, że jest uprzedzony o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania. Podobno, to niedopatrzenie.