Jerzemu Gajewskiemu kierującemu biurem w Katowicach jego przełożony Krzysztof Parchimowicz polecił, by nabrał dystansu do pracy w prokuraturze. Gajewski był jednym z najbardziej zaangażowanych śledczych w ekipie ministra Zbigniewa Ziobry. Walczył, by stworzyć przy Prokuraturze Krajowej elitarną grupę śledczych zajmujących się najważniejszymi postępowaniami. Odpowiadał m.in. za śledztwa dotyczące lobbysty Marka D., Fundacji Jolanty Kwaśniewskiej i majątku prezydenckiej pary. Teraz znów prowadzi postępowania i nie chce komentować decyzji przełożonych. Zastąpił go Zbigniew Pustelnik, który nadzorował m.in. śledztwo dotyczące ułaskawienia przez Aleksandra Kwaśniewskiego szwajcarskiego bankiera Petera Vogla.

Odwołania krytycznie ocenia Ziobro: – Minister Ćwiąkalski upolitycznia resort, pozbywając się fachowców. Wybieraliśmy najlepszych, a o powołaniach decydowały dorobek zawodowy i skuteczność. Choć są śledczymi z krwi i kości, mają problem, że to ja ich mianowałem.

Ewa Piotrowska, rzecznik Prokuratury Krajowej, stwierdziła, że decyzji personalnych prokuratura generalnego komentować nie będzie.W Krakowie Marka Woźniaka zastąpił Marek Wełna, który w latach 2004 – 2006 kierował zespołem prokuratorów zajmujących się w tamtejszej apelacji największym w Polsce śledztwem paliwowym. Z jednej strony niezłomny, ale z drugiej bałaganiarz – oceniają go koledzy z prokuratury. – Zaczynał w śledztwach dziesiątki wątków, ale miał kłopoty, żeby skończyć którykolwiek. W marcu 2006 roku Wełna, który był w konflikcie z Woźniakiem, podał się do dymisji. Przeszedł do pracy w wydziale postępowania sądowego PA, do którego może teraz trafić Woźniak.

W przypadku Anny Habały nie wiadomo, czy przeniesienie z funkcji szefowej biura PZ w Rzeszowie na p.o. tamtejszego prokuratora apelacyjnego to awans czy odstawienie na boczny tor. Na razie na jej miejsce nikogo nie powołano.

Rozstanie z Włodzimierzem Burchackim było łatwe, ponieważ naczelnikowi biura PZ w Warszawie z końcem grudnia wygasła delegacja i znowu prowadzi postępowania. Wojciech Górski, naczelnik w Łodzi, zrezygnował sam. Z końcem marca odejdzie w stan spoczynku. Zostanie adwokatem. – Potrzebuję nowego wyzwania – mówi.