Niesiołowski wycofał się z kary dla „Rz”

Śledztwo w sprawie ujawnienia stenogramu z tajnego posiedzenia Sejmu. Politycy PO będą się domagać uchylenia immunitetu posłowi, który miał nagrać obrady. Nie chcą już natomiast finansowej kary dla „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 12.02.2008 03:11

Niesiołowski wycofał się z kary dla „Rz”

Foto: Rzeczpospolita

Śledztwo dotyczy ujawnienia tajemnicy państwowej. Miałoby ono polegać na tym, że mediom udostępniono stenogram z tajnego posiedzenia Sejmu z 8 lutego, który na swoich stronach internetowych ujawniła „Rz”. Informację o podsłuchach przedstawiał wtedy minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.

Szef resortu sprawiedliwości stwierdził wczoraj, że śledczy mają ustalić, czy przeciek pochodzi z kancelarii tajnej Sejmu. – Jeśli to źródło zostanie wyeliminowane, to będzie jasne, że przeciek pochodzi od posłów – powiedział minister.

– Z satysfakcją przyjąłem informację, że prokuratura prowadzi w tej sprawie postępowanie – stwierdził marszałek Sejmu Bronisław Komorowski (PO). Dodał, że liczba tajnych posiedzeń Sejmu zostanie „maksymalnie ograniczona”.

Tymczasem szef Biura Prasowego Kancelarii Sejmu Jarosław Szczepański powiedział w TVN 24, że wszedł na chwilę na tajne posiedzenie. Mimo że ma prawo dostępu do informacji niejawnych, otrzymał za to naganę od szefa Kancelarii Sejmu. Ukarany został też szef Straży Marszałkowskiej, który wpuścił go na zamknięte posiedzenie.

Komorowski natomiast ma nadzieję, iż uda się potwierdzić, że przeciek stenogramu nie nastąpił z Kancelarii Sejmu. O tym, że nie jest to oficjalny stenogram, mówił w TVN 24 Jerzy Szmajdziński, wiceszef LiD.– Gazeta może zdradzić, w jakiej formie dostała stenogram z obrad, czy to było nagranie, czy spisany dokument. Nie zdradzi tym źródła. Pewne jest jednak, że nie jest to oficjalny stenogram, bo ten nie jest gotowy – stwierdził Szmajdziński.

Stefana trochę poniosło. W tej sprawie winny jest któryś z polityków Zbigniew Chlebowski szef Klubu PO

Wyciągnięcia konsekwencji wobec posła, który miał utrwalić nagranie tajnych obrad, domaga się PO. – Będę głosował za uchyleniem immunitetu posłowi, który przekazał stenogramy, gdyż dopuścił się przestępstwa – powiedział w TVN 24 Zbigniew Chlebowski, szef Klubu Platformy.

Podkreślił, że za przeciek powinien być ukarany parlamentarzysta, a nie „Rzeczpospolita”, która w swoim wydaniu internetowym ujawniła stenogramy. O możliwości finansowego ukarania „Rz” mówił w niedzielnym programie TVN „Kawa na ławę” wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO). – Myślę, że mojego ulubionego kolegę Stefana trochę poniosło. W tej sprawie winny jest na pewno któryś z polityków. Osoby, które złamały tajemnicę, powinny ponieść surowe konsekwencje – mówił Chlebowski.

Wczoraj wicemarszałek Sejmu wycofał się z pomysłu karania „Rz”. – Jeżeli prawo mówi, że nie można ukarać gazety, to nie będę tego forsował – powiedział Niesiołowski.

W obronie „Rz” stanął także rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski. „Oczywistym jest, że ujawnianie tajnych informacji, w tym stenogramów z tajnego posiedzenia Sejmu, jest zachowaniem, które powinno podlegać ocenie odpowiednich służb, w tym pod kątem ewentualnej odpowiedzialności karnej. Trudno jednak przyjąć, że w demokratycznym państwie prawa odpowiedzialność taką powinni ponosić dziennikarze oraz środki masowego przekazu. Wolność słowa stanowi fundament demokracji, a rolą mediów jest pozyskiwanie i ujawnianie zdobytych informacji w interesie dobra publicznego” – napisał w oświadczeniu.

Osobie, która ujawnia informację stanowiącą tajemnicę państwową, grozi do pięciu lat więzienia. Zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego przestępstwem jest pierwotne ujawnienie tajemnicy – przez osobę zobowiązaną do jej przestrzegania, która udostępniła ją mediom – a nie przez dziennikarza, który ją opublikował.

Jak wynika ze stenogramów ujawnionych przez „Rz” Ćwiąkalski podał ogólne informacje o podsłuchach. Zastrzegł, że danych o czynnościach operacyjnych nie może przedstawić nawet na tajnych obradach.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora p.nisztor@rp.pl

Iain Dale, komentator polityczny brytyjskiego dziennika „The Daily Telegraph”

Kiedy państwo grozi gazetom grzywną lub nawet więzieniem, przypomina mi się najbardziej ponura epoka komunizmu. Szczególnie polscy politycy nie powinni straszyć dziennikarzy. To wstyd. Jeżeli dokument nie zagraża bezpieczeństwu kraju, może zostać opublikowany. Na swoim blogu publikowałem streszczenia niejednego tajnego posiedzenia parlamentu, nie przejmując się konsekwencjami. W epoce Internetu walka z publikacją przecieków jest absurdalna. Jak nie trafią do gazety, to na blog. Rząd albo partia może tylko wywalczyć nakaz sądowy, który zabroniłby gazecie dalszej publikacji tajnych informacji. Jednak procesy trwają. Zanim będzie nakaz, gazeta ujawni wszystko, co było do ujawnienia.

—not. ryb

Daniel Vigneron, kierownik działu zagranicznego francuskiego dziennika „La Tribune”

Ten problem jest absurdalny – we wszystkich krajach europejskich debaty parlamentarne powinny być upublicznione. W polityce nie powinno być miejsca na tajemnice. Wyjątkiem są obrady dotyczące bezpieczeństwa narodowego. Jeżeli media publikują przebieg obrad parlamentarnych, nawet jeżeli te są utajnione, nie wolno ich karać. Zresztą na jakiej podstawie prawnej miano by wymierzyć taką karę? Zapowiedzi posła partii rządzącej są zwykłymi groźbami. —not. jjw

Sandro Scabello, publicysta włoskiego dziennika „Corriere della Sera”

We Włoszech ukaranie gazety czy innego medium za publikację czy ujawnienie tajnych raportów jest niemożliwe. Procesu o to wytoczyć nie można, bo wniosek odrzuciłby każdy sąd.

Media mają prawo do informowania i zachowania w tajemnicy swoich źródeł. Zresztą we Włoszech nie ma tajnych posiedzeń parlamentu. Odbywają się natomiast tajne posiedzenia komisji, np. do walki z mafią. W związku z tym, że mamy antymafijne prawodawstwo, ujawnienie szczegółów takiego posiedzenia, jeśli konkretnie zagrażałoby czyjemuś bezpieczeństwu, rzeczywiście groziłoby gazecie procesem. Można oczywiście próbować pociągnąć do odpowiedzialności autorów nielegalnego przecieku do prasy, ale sukces takiego przedsięwzięcia jest wątpliwy.

—not. pik

Wolfgang Münchau, były redaktor naczelny „Financial Times Deutschland”

Żądanie ukarania gazety za publikację tajnych materiałów można ocenić jako dążenie do ograniczenia wolności prasy. Pod warunkiem że gazeta może udowodnić, iż zdecydowała się na publikację w interesie społecznym, a nie z powodu chęci zwiększenia nakładu. Publikacja tajnych materiałów nie może także narażać na szwank bezpieczeństwa kraju. Ocena należy do redaktora naczelnego. Jeżeli publikacja służy ujawnieniu ważnych procesów politycznych, które trudno byłoby w inny sposób wydobyć na światło dzienne, to wszystko jest w porządku. —not. p.jen

Scarlett Mccgwire, publicystka brytyjskiego dziennika „The Independent” i rozgłośni BBC

Wasza gazeta słusznie opublikowała zapisy z tajnych obrad parlamentu. Obywatele mają prawo się dowiedzieć, co robią politycy, szczególnie w tak ważnej sprawie. Tym bardziej iż wyjawienie tych informacji nie zagroziło bezpieczeństwu państwa. Rządy, demokratyczne czy nie, robią, co mogą, aby zataić ważne informacje przed obywatelami. Zadaniem prasy jest do tego nie dopuścić. W Wielkiej Brytanii na ogół autorzy przecieków są karani, jeżeli da się ustalić winnego.

Pamiętam jeden przypadek, gdy młoda kobieta trafiła do więzienia za przeciek. —not. ryb

Jerzy Kuczkiewicz, kierownik działu zagranicznego belgijskiego dziennika „Le Soir”

Takie praktyki rządu nie są normalne. To jest typowa polska patologia. W Europie takie rzeczy są nie do pomyślenia. Gazeta ma pełne prawo publikowania informacji dotyczących życia publicznego kraju, również utajnionych, jeżeli tylko uzna, że są one wartościowe dla czytelnika. Wyjątkiem są tu informacje dotyczące bezpieczeństwa publicznego.

W krajach demokratycznych, i nawet nie tylko w europejskich demokracjach, byłoby rzeczą nie do pomyślenia, by przedstawiciel partii rządzącej atakował media za przekazywanie opinii publicznej takich informacji. W Polsce niestety ta praktyka weszła politykom w nawyk.

—not. jjw

Śledztwo dotyczy ujawnienia tajemnicy państwowej. Miałoby ono polegać na tym, że mediom udostępniono stenogram z tajnego posiedzenia Sejmu z 8 lutego, który na swoich stronach internetowych ujawniła „Rz”. Informację o podsłuchach przedstawiał wtedy minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.

Szef resortu sprawiedliwości stwierdził wczoraj, że śledczy mają ustalić, czy przeciek pochodzi z kancelarii tajnej Sejmu. – Jeśli to źródło zostanie wyeliminowane, to będzie jasne, że przeciek pochodzi od posłów – powiedział minister.

Pozostało 94% artykułu
Polityka
Polityczne Michałki: Rok rządu Tuska na trzy plus, a młodzi popierają Konfederację. Żółta flaga dla koalicji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
MSZ na wojnie hybrydowej z Rosją. Kto prowadzi walkę z dezinformacją
Polityka
Sikorski pytany o polskich żołnierzy na Ukrainie mówi o „naszym obowiązku w NATO”
Polityka
Partia Razem zakończyła postępowanie dyscyplinarne ws. Pauliny Matysiak. Jest decyzja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Sondaż: Wyborcy PiS murem za Mateuszem Morawieckim. Rządy Donalda Tuska przekonały 3 proc. z nich