Na piątkowym posiedzeniu rady regionalnej PiS w Krakowie wybrano na jej szefa Zbigniewa Wassermanna. Dostał 44 z 50 głosów. – Potrzebny był taki wstrząs, by niektórzy otrzeźwieli i zrozumieli, że jest jeden PiS, czyli partia Jarosława Kaczyńskiego – komentował wynik krakowski radny Józef Pilch.
Poprzednie głosowanie zakończyło się bowiem polityczną burzą w PiS. Wassermann w tajnym głosowaniu przegrał trzema głosami mimo rekomendacji prezesa Jarosława Kaczyńskiego i braku kontrkandydata.
O porażkę byłego koordynatora ds. służb specjalnych część działaczy obwiniła byłego ministra sprawiedliwości, od lat z nim rywalizującego. Ludzie Ziobry mieli uciąć kandydaturę Wassermanna. Sam Ziobro tłumaczył, że obrady przerwano i unieważniono głosowanie, bo się okazało, że karty do głosowania nie miały wydrukowanych „głosów wstrzymujących”.
Ziobro, dając „prztyczka w nos” Wassermannowi, zapłacił za to sporą cenę. W PiS zaczęto mówić, że w ten sposób wypowiedział lojalność prezesowi ugrupowania Jarosławowi Kaczyńskiemu i podkopał jego autorytet. Tym samym dla wielu posłów PiS stało się jasne, że Ziobro rozpoczął walkę o przejęcie władzy w partii.
Podczas czwartkowego posiedzenia gremiów politycznych PiS Kaczyński wyraźnie powiedział, że nie będzie tolerował takich zachowań. Według relacji polityków partii była to „publiczna chłosta i upokorzenie” Zbigniewa Ziobry. Były minister sprawiedliwości miał złożyć samokrytykę i obiecać, że takie sytuacje się nie powtórzą.