– Powinniśmy unikać autorskich pomysłów, które mogą wciągnąć Polskę w ten konflikt – tak Radosław Sikorski mówił w poniedziałek wieczorem w TVN 24 o wyjeździe prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Gruzji. Przeciwny misji był też premier.
– Nie byłem entuzjastycznie nastawiony – mówił wczoraj po odlocie głowy państwa.
– Zależy mi, aby nie powstało wrażenie, że Polska jest zainteresowana natężaniem atmosfery konfliktu między UE a Rosją – dodał Donald Tusk. Mimo to na zaproszenie ze strony Pałacu wysłał z Lechem Kaczyńskim szefa MSZ. – Jego obecność będzie jedną z gwarancji, że misja będzie przebiegała bez żadnych politycznych niespodzianek – komentował premier.– Sikorski ma czuwać, by prezydent Kaczyński nie zerwał ostrymi sformułowaniami misternie tkanej sieci, jaką jest wypracowanie przez Sarkozy’ego zawieszenie ognia – wyjaśnił w „Magazynie 24 godziny” szef biura politycznego premiera Sławomir Nowak. – Chodzi o to, by łagodzić ewentualne mocne słowa prezydenta i pilnować, by nie eskalowały one niepotrzebnie chorobliwych napięć.
– Brak poparcia ze strony rządu dla inicjatywy prezydenta dał o sobie znać również w sprawach organizacyjnych – opowiada nam pracownik Kancelarii Prezydenta. Pałac musiał bowiem przekonać rząd do użyczenia samolotu. Prezydenccy urzędnicy prosili premiera o udostępnienie rządowego samolotu i wrócili z odmową. Już w telewizyjnej wypowiedzi Sikorski, który wyraził zaskoczenie planowaną misją, argumentował: – Dla nas priorytetem jest ewakuacja naszych obywateli.
Taki argument podała też Kancelaria Premiera, odmawiając prezydentowi użyczenia rządowej maszyny. Dziś rano miał się odbyć ostatni lot samolotu, który przywozi ewakuowanych z Gruzji Polaków.