W Prawie i Sprawiedliwości trwa wewnętrzne śledztwo. Powodem są ostatnie publikacje w prasie na temat partii.
– Mamy "szczura" – mówią w kuluarach parlamentarzyści PiS, którzy niezależnie od tego, którą z klubowych frakcji reprezentują, są w tej sprawie zgodni. Skąd tak mocne słowa, skoro przecieki do mediów to od zawsze element gry politycznej? – To nie kret, który robi sobie PR, sprzedając dziennikarzom to i owo, ale szczur, który wykorzystuje wejścia w mediach do rozgrywek szkodzących PiS – uważają rozmówcy "Rz".
Wzburzenie w partii wywołały opublikowane w ubiegłym tygodniu w "Dzienniku" artykuły o Przemysławie Gosiewskim. Powołując się na anonimowe, acz "pewne" informacje, sugerowano w nich, że prezes Jarosław Kaczyński zamierza go odwołać z funkcji przewodniczącego Klubu Parlamentarnego PiS. Okazało się to nieprawdą. Jako próbę skonfliktowania partii posłowie odebrali też publikację "Aniołki i paprotki Kaczyńskiego i Tuska" zamieszczoną w "Dzienniku" 26 lutego. Anonimowy informator ogłosił w nim, że "w Klubie PiS trudno znaleźć panie, które dobrze wyglądają i mają coś do powiedzenia".
– Jestem przyzwyczajona, że w ferworze walki politycznej opozycja mnie obraża – mówi posłanka PiS Beata Kempa. – Tu jednak mamy do czynienia z czymś gorszym. Nie tylko obrażaniem posłanek PiS, ale także próbą ich skonfliktowania. Nie udało się. Działacze PiS, z którymi rozmawiała "Rz", twierdzą, że artykuł o kobietach bardzo zdenerwował Jarosława Kaczyńskiego. Dał on temu wyraz podczas środowego posiedzenia klubu.
– Nie widziałem jeszcze prezesa tak rozzłoszczonego. Zapowiedział, że jeśli się dowie, kto obraził nasze panie, to nie chciałby być w jego skórze – mówi "Rz" poseł Tomasz Górski. Jak się nieoficjalnie dowiedziała "Rz", na prośbę posłanki Jolanty Szczypińskiej prezes Kaczyński zgodził się nie omawiać sprawy szerzej na posiedzeniu klubu, by "nie sprawiać przykrości paniom".