Mirosław Drzewiecki, choć to on wysłał do ministra finansów pismo z prośbą o zmiany w ustawie, na których zależało biznesmenom z branży hazardowej, nadal jest wiceszefem łódzkiej PO. Nie podzielił losu Zbigniewa Chlebowskiego, który po ujawnieniu przez „Rz” afery z lobbingiem wokół hazardu jest zawieszony w prawach członka partii.
Ale w PO nieoficjalnie się mówi, iż dalsza polityczna pozycja byłego ministra zależy od tego, jak wypadnie dziś podczas przesłuchania przed hazardową komisją śledczą. Jeśli nie przekona jej, że nie działał na rękę lobbystom, najprawdopodobniej straci funkcję wiceszefa i może zostać zawieszony w PO.
– Czekam, co powie pan Drzewiecki przed komisją – mówi „Rz” Iwona Śledzińska-Katarasińska, posłanka z Łodzi. – Jeśli zostaną ujawnione sprawy, o których nie wiem, a które postawiłyby go w złym świetle, myślę, że sam podejmie właściwą decyzję.
Podkreśla, że Drzewiecki jako minister miał prawo opiniować ustawę o grach losowych i zmieniać zdanie w jej sprawie. – Ale oczekuję, że wyjaśni okoliczności dotyczące zatrudnienia córki Sobiesiaka (chodzi o córkę biznesmena z branży hazardowej Ryszarda Sobiesiaka, której posadę w Totalizatorze Sportowym załatwiał asystent byłego ministra).
Sytuację Drzewieckiego komplikuje to, że prokuratura sprawdza doniesienia mediów na temat jego brata, który proponował załatwianie umów na inwestycje nadzorowane przez ówczesnego ministra sportu.