W weekend na niemal wszystkich stadionach w Polsce kibice protestowali przeciwko decyzji wojewodów mazowieckiego i wielkopolskiego o zamknięciu stadionów Lecha i Legii.
To konsekwencja awantury, do jakiej doszło po finałowym meczu Pucharu Polski w Bydgoszczy. Część kibiców obu drużyn wbiegła na boisko. Premier Donald Tusk zapowiedział „twardą walkę z chuligaństwem". Kibice uważają, że zamykanie stadionów to forma odpowiedzialności zbiorowej.
Puste trybuny
Dlatego podczas meczów ligowych, m.in. w Białymstoku, Krakowie czy Wrocławiu, wychodzili na klika minut i wywieszali transparenty: „Trybuna zamknięta na polecenie Donalda Tuska" oraz „Tego chcecie?". Skandowano też antyrządowe hasła.
Protestowano również wczoraj w Gdańsku na meczu Lechii, której kibicuje premier. Sympatycy klubu, z którymi rozmawiała „Rz", twierdzą, że w sobotę przyszli do nich przedstawiciele służb. – Powiedziano nam, że jak wywiesimy transparenty obrażające premiera Tuska, musimy się liczyć z zamknięciem stadionu – opowiadają.
Co na to policja? – Przed każdym meczem rozmawiamy z przedstawicielami stowarzyszenia kibiców – mówi „Rz" Aleksandra Siewert, oficer prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. – Policja nie ma prawa narzucić kibicom, jakiej treści transparenty wywieszą. I nigdy tego nie robi.