Takim problemem z całą pewnością jest postulowana przez PiS komisja śledcza, która miałaby badać majątek Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich oraz sprawę słynnej willi w Kazimierz Dolnym. Niby PO, która ma kluczowy głos w tej sprawie nie popiera tego pomysłu ale Jarosław Kaczyński mówił dosyć tajemniczo, że poszukiwanie większości do powołania tej komisji jest rozwojowe.
Gdyby taka komisja powstała to posłowie SLD mogliby już zacząć pakować walizki, bo ich szanse pozostania na Wiejskiej drastycznie by się zmniejszyły. Wizja Leszka Millera, szefa Sojuszu czy wiceprzewodniczącego tej partii Józefa Oleksego zeznających w Sejmie na temat majątku małżeństwa Kwaśniewskich, to coś, co przyprawia działaczy SLD o senne koszmary. A prawdę mówiąc wypchnięcie Sojuszu z parlamentu byłoby wszystkim na rękę. PO miałaby gwarancję, że elektorat lewicowy nie będzie miał dokąd pójść, PiS zagarnęłoby resztkę elektoratu socjalnego, który jeszcze trwa przy SLD, a PSL pozbyłoby się potencjalnego trzeciego do koalicji z PO.
Ale nawet i bez PiS-owksiej komisji śledczej partia Leszka Millera jest w poważnym kłopocie.Po eurowyborach, które pokazały, że żelazny elektorat tej partii należy obliczać na niespełna 700 tys. osób partia powinna gwałtownie poszerzać swoją bazę społeczną. Ale niedawna kampania, mocno nastawiona na wyborców tęskniących za PRL utrudnia sprawę. Młodzi ludzie nie chcą głosować na partię postkomunistyczną, a wierni wyborcy powoli się wykruszają. W rezultacie Sojusz znalazł się w takiej sytuacji, że mogą go zabić nawet same plotki o majątku Kwaśniewskich, jeżeli będą dostatecznie długo wałkowane przez media, a można przypuszczać, że PiS bardzo się o to będzie starało. Bo choć w ostatnich wyborach Kwaśniewski stanął po stronie konkurencyjnej partii, to jednak w pamięci wyborców były prezydent na zawsze pozostanie Mesjaszem lewicy, który przeprowadził koalicję SLD przez cztery lata rządów solidarnościowych do wyborczego zwycięstwa w 1993 roku. I dopóki Leszek Miller będzie stał na czele Sojuszu dopóty wyborcy będą pamiętali, że w pierwszej połowie lat 90-tych był on najbliższym współpracownikiem Kwaśniewskiego.