To sztandarowa zmiana, którą w tej kadencji przeprowadził rząd. Jego przedstawiciele przekonywali, że OFE to rak naszych finansów, powodują wzrost długu publicznego. Dlatego zostały pozbawione połowy pieniędzy, a ubezpieczeni, jeśli nie złożyli deklaracji, mieli wylądować w ZUS.
Okazuje się jednak, że elektorat PO nie uwierzył w tę narrację. W funduszach pozostali zwłaszcza młodzi ludzie, mieszkający w największych miastach – czyli żelazny elektorat PO. Tak wynika z danych ZUS, do których dotarła „Rz". Zakład wyliczył je na podstawie niemal wszystkich deklaracji, jakie wpłynęły do niego od ponad 2,5 mln osób, które zdecydowały się pozostać w II filarze.
Okazuje się, że najwięcej zwolenników OFE jest w dużych miastach – Warszawie, Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu i Krakowie. Rekord padł w oddziale ZUS Warszawa I. Tam fundusze wybrało ponad 27 proc. przyszłych emerytów. W całej Polsce wskaźnik ten wynosi 15 proc. W stolicach Dolnego Śląska, Wielkopolski i Małopolski odsetek ten przekracza 20 proc., a w Gdańsku 17 proc. A są to miasta, w których PO ma najwięcej zwolenników.
Dla Platformy niekorzystnie wyglądają też dane dotyczące wieku osób, które wybierały II filar. Młodzi to wciąż twardy elektorat PO. Tymczasem, jak wynika z wyliczeń ZUS, fundusze cieszą się największą popularnością właśnie wśród trzydziestolatków, tj. osób urodzonych w latach 1976 – 1985. W każdym z tych roczników fundusze wybrało ponad 100 tys. osób. W pozostałych jest ich mniej. To efekt tego, że do OFE z definicji należą osoby młodsze – ci, którzy w 1999 r. mieli 30 – 50 lat, mogli, ale nie musieli, do nich przystępować, dla młodszych było to obowiązkowe.
– Robiąc reformę, PO zapomniała, jaki ma elektorat, a jest on raczej wolnorynkowy. Zmiany w OFE zaczynają się na niej mścić – komentuje dane ZUS Bartłomiej Biskup, politolog z UW. Jest zdania, że jest to wotum nieufności wobec rządowych zmian. – Zobaczymy, czy przełoży się to na głosy, ale na pewno jest to dla PO zły sygnał, bo traci sympatię trzonu elektoratu – zauważa Biskup. Jarosław Flis, socjolog z UJ, wskazuje, że OFE wybierały osoby, które bardziej niż w instytucje państwowe wierzą w rynek. – Można to odebrać jako sygnał dystansowania się wobec PO – mówi Flis.