Pod koniec kwietnia w mińskim sądzie zapadł kolejny „polityczny” wyrok. Na trzy lata więzienia skazano 35-letniego Siarheja Franczuka, który za kratami znajduje się od sierpnia. Wówczas służby wdarły się do jego mieszkania w Bobrujsku, pobiły i zmusiły do „pokajania” przed kamerą. Na opublikowanym wówczas nagraniu stał z zaklejonym plastrem czołem i przyznał, że uczestniczył w protestach w 2020 r. i pisał antyrządowe komentarze. 13 maja ma stanąć przed sądem w innej sprawie, bo w międzyczasie został oskarżony o „obrazę Łukaszenki”. Obrońcy praw człowieka sugerują, że chłopak znalazł się na celowniku służb dyktatora przez to, że jest kuzynem Wadzima Kabanczuka, zastępcy dowódcy walczącego po stronie Ukrainy białoruskiego pułku im. Konstantego Kalinowskiego.
– Mój kuzyn ma stwierdzoną niepełnosprawność i ma mnóstwo problemów zdrowotnych. Więzienie dla niego jest ciężką próbą. To pokazuje, jak mocno reżim nas się boi. W przeciwnym wypadku nie zwracano by na nas uwagi. Czynią różnego rodzaju prowokacje i próbują powstrzymać poszerzenie naszej liczebności. Reżim chce sprawić, by inni do nas nie dołączali – mówi „Rzeczpospolitej” Kabanczuk. Jak twierdzi, większość żołnierzy pułku Kalinowskiego nie ujawnia swojej tożsamości właśnie dlatego, by nie narażać pozostających na Białorusi krewnych. – Dla nikogo nie jest to miła sytuacja, ale nie znam ani jednej osoby, która odeszłaby z pułku z powodu presji na krewnych na Białorusi – mówi. – Jeżeli zostanie wydany międzynarodowy nakaz aresztowania Łukaszenki, wkroczymy tam i jego aresztujemy. I może nie dojdzie nawet do żadnej walki zbrojnej, bo będą uciekać jak karaluchy – twierdzi zastępca dowódcy pułku Kalinowskiego. Mówi, że oddziały pułku obecnie walczą w okolicach Bachmutu, w najgorętszym miejscu trwającej od ponad roku wojny. – Walki trwają codziennie. Za wolność naszą i waszą. O to walczymy. Bo bez wolnej Ukrainy nie będzie wolnej Białorusi – mówi. Od początku wojny zginęło już kilkunastu jego towarzyszy broni.
Czytaj więcej
Wojna się nie skończy, dopóki nasz kraj nie będzie wolny – przekonuje Swiatłana Cichanouska, liderka wolnej Białorusi.
Na celowniku służb Łukaszenki znalazło się wielu krewnych walczących po stronie Ukrainy ochotników. Niedawno w telewizji propagandowej pojawił się materiał podczas rewizji w domu ojca jednego z żołnierzy. Nagrywany przez funkcjonariuszy służb odparł, że gdyby był na miejscu syna, to „postąpiłby tak samo”. A w połowie marca służby przeprowadziły rewizję w domu Dzianisa Urbanowicza, białoruskiego opozycjonisty walczącego w pułku Kalinowskiego. Jego ojca zmuszono do wystąpienia przed kamerą. W opublikowanym przez propagandę nagraniu namawia syna do powrotu na Białoruś i twierdzi, że groziłoby mu tylko „dziesięć lat więzienia”. Komentując to w białoruskich niezależnych mediach, Urbanowicz stwierdził, że jego ojciec jest zakładnikiem reżimu.
Białorusin Paweł Kuchta stoi na czele działającego w Warszawie (przy Domu Białoruskim) centrum mobilizacyjnego pułku Kalinowskiego. Ma dopiero 25 lat, ale zdążył już powalczyć z Rosją w Ukrainie znacznie wcześniej, niż Putin rozpoczął wielką inwazję 24 lutego 2022 r.