Armenia-Azerbejdżan: Komu bardziej opłaca się pokój

I w Baku, i w Erywaniu deklarują chęć podpisania historycznego porozumienia. Ale do normalizacji wciąż daleko.

Publikacja: 20.04.2023 03:00

Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew mówi, że nie zamierza z nikim „z zewnątrz” omawiać kwestii Górsk

Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew mówi, że nie zamierza z nikim „z zewnątrz” omawiać kwestii Górskiego Karabachu

Foto: PAP/Marcin Obara

– Porozumienie pokojowe pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem będzie możliwe, jeżeli obie strony wyraźnie, bez dwuznaczności i sztuczek wzajemnie uznają integralność terytorialną i zobowiążą się nie wysuwać roszczeń terytorialnych ani dzisiaj, ani kiedykolwiek w przyszłości – mówił w armeńskim parlamencie premier Nikol Paszynian. – Dzisiaj chcę potwierdzić, że Republika Armenii całkowicie uznaje integralność terytorialną Azerbejdżanu i oczekujemy, że Azerbejdżan zrobi to samo, uznając całe terytorium Armeńskiej SRR za terytorium Armenii – oznajmił.

Klan karabachski

Jak premier Armenii chce rozwiązać trwający od ponad trzech dekad konflikt wokół Górskiego Karabachu? Tego nie powiedział. Zaproponował, by pomiędzy Baku i Stepanakertem (stolica zamieszkałego przez Ormian separatystycznego regionu, który w świetle prawa międzynarodowego jest częścią Azerbejdżanu) został utworzony „międzynarodowy mechanizm negocjacji i dialogu”.

W odpowiedzi prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew odparł, że nie zamierza z nikim „z zewnątrz” omawiać kwestii Górskiego Karabachu. – To nasza wewnętrzna sprawa – mówił w rządowych mediach. Po raz kolejny zaproponował mieszkającym w separatystycznym regionie Ormianom przyjęcie obywatelstwa Azerbejdżanu albo zmienić miejsce zamieszkania. Z kolei od władz w Erywaniu domagał się, by „oficjalnie ogłosiły, że Karabach to Azerbejdżan”. Stwierdził, że w Armenii dzisiaj znów „podnoszą się rewanżystowskie siły” i ostrzegał, że azerbejdżańska armia dzisiaj „jest mocniejsza niż w 2020 roku”.

Ormiańscy separatyści w Górskim Karabachu zostali całkowicie odcięci od Armenii po wygranej przez Azerbejdżan drugiej wojnie karabachskiej w 2020 roku. Jedyna droga prowadząca ze Stepanakertu do Erywania również została zablokowana przez Azerbejdżan. W enklawie znajduje się – na podstawie zawartych pomiędzy Rosją, Armenią i Azerbejdżanem porozumień – około 2 tys. rosyjskich żołnierzy. I ponad 120 tys. Ormian. Miliarder Ruben Wardanian, który zdobył kapitał w Rosji i jesienią ubiegłego roku przeprowadził się do Karabachu (został tam jedną z czołowych postaci), we wtorek wciąż domagał się uznania przez Azerbejdżan Republiki Arcach (tak Ormianie nazywają Górski Karabach).

– Tak zwany klan karabachski z byłymi prezydentami Robertem Koczarianem i Serżem Sarkisjanem na czele ma cały czas wpływ na sytuację w Karabuchu, ale też zachował wpływy w strukturach siłowych i armii Armenii – mówi „Rzeczpospolitej” Wojciech Górecki, były dyplomata i główny analityk OSW ds. Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej. – Od upadku ZSRR Paszynian jest pierwszym przywódcą Armenii, który w żaden sposób nie jest związany z Górskim Karabachem. Nie wiemy, na ile dowódcy niższego szczebla są lojalni wobec Paszyniana, a na ile mają tam wpływy ludzie związani z klanem karabachskim. To może utrudniać premierowi Armenii prowadzenie negocjacji z Baku – dodaje Górecki.

Korytarz i co dalej

Na drodze do pokojowego porozumienia stoi nie tylko Górski Karabach. Zawarta w 2020 roku umowa, która zakończyła wojnę, zakłada utworzenie drogi, która prowadziłaby poprzez tzw. korytarz zangezurski. Dzięki temu powstałoby długo oczekiwane przez Baku połączenie lądowe z Turcją poprzez Nachiczewan. To ożywiłoby też współpracę gospodarczą Armenii z Turcją, z którą Erywań ostatnio poprawił relacje, otwierając po 30 latach przejście graniczne dla obywateli państw trzecich. Pomiędzy Armenią a Azerbejdżanem nie ma jednak zgody co do tego, gdzie ta droga ma przebiegać.

– W Baku chcą, by przebiegała wzdłuż granicy ormiańsko-irańskiej oraz rzeki Araks. Armenia się boi, że w ten sposób zostanie odcięta od Iranu. Nie ma też zgody co do zasady ruchu po tej drodze. Nie wiadomo, czy ma być eksterytorialna czy podlegać kontroli służb armeńskich – mówi Górecki.

Wiele wskazuje na to, że w Erywaniu z porozumieniem się nie śpieszą. Zwłaszcza w sytuacji, gdy Rosja, która jest najważniejszym militarnym sojusznikiem Armenii, jest zajęta trwającą od ponad roku wojną nad Dnieprem. W ostatnim czasie Moskwa już wielokrotnie udowodniła, że nie stać jej na eskalację sytuacji na Zakaukaziu. Zwłoka z kolei nie opłaca się władzom w Baku, które chcą jak najlepiej wykorzystać triumfalne zwycięstwo sprzed ponad dwóch lat.

– Jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której rozmowy będą się przeciągać, a Armenia będzie grała na zwłokę, aż siły azerbejdżańskie wkroczą i spróbują „przebić” sobie korytarz zangezurski, twierdząc, że będą budować drogę jako punkt rozejmu, który zakończył wojnę w 2020 roku. Nie wyobrażam sobie jednak stałej okupacji suwerennego terytorium Armenii czy zajęcia Erywania – twierdzi analityk OSW.

Paszynian wprost przyznaje, że może dojść do sytuacji, gdy Armenia podpisze z Azerbejdżanem porozumienie pokojowe, a następnego dnia wybuchnie nowa wojna. Apeluje więc do instytucji międzynarodowych, by pośredniczyły w tym procesie. – W Erywaniu chcą gwarancji bezpieczeństwa i temu sprzyja obecność obserwacyjnej misji unijnej. Gdyby wsparcie ze strony UE było mocniejsze, byłoby łatwiej Erywanowi podpisać to porozumienie – dodaje Górecki.

– Porozumienie pokojowe pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem będzie możliwe, jeżeli obie strony wyraźnie, bez dwuznaczności i sztuczek wzajemnie uznają integralność terytorialną i zobowiążą się nie wysuwać roszczeń terytorialnych ani dzisiaj, ani kiedykolwiek w przyszłości – mówił w armeńskim parlamencie premier Nikol Paszynian. – Dzisiaj chcę potwierdzić, że Republika Armenii całkowicie uznaje integralność terytorialną Azerbejdżanu i oczekujemy, że Azerbejdżan zrobi to samo, uznając całe terytorium Armeńskiej SRR za terytorium Armenii – oznajmił.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Macron dobija porozumienie UE-Mercosur. Co teraz?
Polityka
Eksperci ONZ nie sprawdzą sankcji wobec Korei Północnej. Dziwna decyzja Rosji
Polityka
USA: Nieudane poszukiwania trzeciego kandydata na prezydenta
Polityka
Nie żyje pierwszy Żyd, który był kandydatem na wiceprezydenta USA
Polityka
Nowy sondaż z USA: Joe Biden wygrywa z Donaldem Trumpem. Jest jedno "ale"