I dodaje, że Izrael nie może dostarczyć Ukrainie broni antyrakietowej, bo sam jej potrzebuje do obrony: – Niech Kijów złoży zamówienie, ustawi się w kolejce, to może za dwa lata będzie to możliwe. Nie chcemy też denerwować Rosji, potrzebujemy jej pomocy w Syrii. Na dodatek taka nowoczesna broń mogłaby wpaść w ręce Rosjan, a potem trafić do Irańczyków. Nie powinniśmy się narażać na wyciek technologii.
Izrael jako najważniejsze, egzystencjalne zagrożenie uważa bowiem Iran. Czy jednak obserwowane ostatnio zbliżenie między Moskwą a Teheranem, zwłaszcza dostawy irańskich dronów używanych do ataków na ukraińskie miasta, nie powinno zniechęcić Izraelczyków do stawiania na Kreml? – Rozumiemy, że Rosjanie potrzebują dronów, nie używają ich przeciw nam, czyli możemy z tym żyć. Dostawy irańskich dronów nie wpływają na irański program atomowy, a on nas niepokoi. Jedyne, czego możemy oczekiwać od Rosji, to powściągliwości wobec sprzedaży broni dla Iranu, zwłaszcza systemów S-400 – dodaje prof. Inbar.
– Izrael nie chce wchodzić w konflikt z Putinem, dlatego że chce zachować z Rosją koordynację działań militarnych w Syrii. Chce koordynować to, co jest tu zwane „wojną między wojnami”, czyli akcje bombardowań i innych operacji przeciwko celom związanym z Iranem w Syrii – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Ronen Bergman, czołowy dziennikarz izraelski zajmujący się sprawami bezpieczeństwa i służb specjalnych, autor bestsellera „Powstań i zabij pierwszy”.
Cztery lata temu Bergman opowiadał mi, jak Netanjahu stworzył „kanał komunikacji z Putinem”, dzięki czemu miał pewność, że „rosyjscy żołnierze, piloci nie będą dotknięci przez izraelskie ostrzały [celów irańskich] w Syrii”. „Jest szyfrowana linia telefoniczna między podziemną centralą sił powietrznych pod Tel Awiwem i bazą Hmeimim w Syrii, gdzie mieści się dowództwo rosyjskie”.
W gabinecie Netanjahu znalazło się wielu radykalnych polityków, którzy mają plany uderzające w Palestyńczyków (np. aneksja Zachodniego Brzegu) czy środowisko LGBT oraz wspierające ortodoksyjnych Żydów. Przeraziło to liberalną opozycję oraz świeckich Izraelczyków, których 70 proc., jak pokazuje sondaż przytoczony w środę przez portal The Times of Israel, obawia się, że nie będą mogli utrzymać preferowanego przez nich stylu życia. Pod koniec grudnia Amerykański Komitet Żydów, witając powstanie nowego rządu Netanjahu, wyraził nadzieję, że „żydowskie i demokratyczne Państwo Izrael (…) będzie dążyć do spełnienia obietnicy równości dla wszystkich swoich obywateli, niezależnie od ich wyznania, pochodzenia etnicznego, orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej, oraz że będzie nadal dążyć do pokoju”.