Uwikłanie się w sytuację, w której zamiast mówić o koniecznej naprawie Europy musimy się bronić i zajmować konfliktem wokół Trybunału, który do niczego dobrego nie prowadzi. A wynika głownie z pasji demonstrowania siły i niecierpliwości politycznej. Zresztą nie tylko w kwestii Trybunału.
W kwestii ochrony życia także?
Tu widzimy raczej kunktatorstwo. Od samego początku apelowałem, by rząd oświadczył jasno, że chce prowadzić politykę opartą na wartościach cywilizacji życia i praw rodziny. Bo wcale nie chodzi o to, że PiS dywaguje – używając zresztą języka „Gazety Wyborczej” – czy chce być za czy przeciw „całkowitemu zakazowi aborcji”. Cały ten koncept służy tylko do tego, żeby uciec od realnego i codziennego zaangażowania na rzecz prawa do życia, które właśnie jest częścią prawa i wymaga poważnej polityki. Kto jak kto, ale Jarosław Kaczyński najlepiej wie, że prawo nie działa dlatego, że zostało ogłoszone, ale że wymaga działania władzy publicznej, by je realizować i chronić. W sytuacji, w której przez ostatnie osiem lat widzieliśmy stałe wydrążanie polskiego dorobku prawnego w zakresie ochrony życia – za każdym razem reakcje PiS były miałkie, niepolityczne, a często żadne. Symbolem takiej postawy jest to, że przez trzy lata przeleżała w parlamencie w PiS-owskich szufladach nie rozpatrzona rezolucja dotycząca obrony życia dzieci poczętych in vitro, wzywająca właśnie do przestrzegania obecnego prawa, owego słynnego „kompromisu życia”, który w żadnym punkcie nie pozwala zabić dziecka, tylko dlatego, że w selekcji zostało uznane za „nadliczbowe”. Posłowie PiS podpisali w dużej liczbie projekt tej rezolucji, ale skierowany do pierwszego czytania w komisji kierowanej przez PiS nigdy nie został rozpatrzony. Bo bez przerwy trzeba było szykować się do wyborów i było to niewygodne. Ale gdy PiS ma teraz władzę, też nic w tym kierunku nie robi. Co wyraźnie pokazała miałka reakcja na śmierć małego Wiktora w szpitalu św. Rodziny w Warszawie. Czy w Radzie Miasta Warszawy doszło z tego powodu do jakiejś awantury przeciw Prezydent Warszawy -Wiceprzewodniczącej Platformy Obywatelskiej? Ów „kompromis życia”, o którym politycy PiS opowiadają, wcale nie polega na skutecznej obronie wprawdzie nie wszystkich, ale zdecydowanej większości dzieci – ale po prostu na tym, by w zamian za wpisanie do prawa deklaratywnych przepisów raz na zawsze sprawę zamknąć i się nią nie zajmować.
Czyli polityka bierze górę na wartościami i sumieniem?
Obowiązek ochrony życia dotyczy całej Rzeczypospolitej i każdej partii, natomiast w wypadku partii świadomie opierającej się na wyborach popierających prawo do życia – ten obowiązek jest jeszcze większy. Dziś koledzy z PiS mają dobrą okazję, aby zadośćuczynić za zaniechania i błędy popełnione w tym zakresie i powinni tę okazję wykorzystać. Jednak na razie PiS robi co może, by nie zabierać głosu w tej sprawie. Na przykład na spot posłanek Nowoczesnej, atakujących inicjatywę „Stop aborcji”, nie było żadnej odpowiedzi posłanek PiS, mimo wyraźnego apelu Chrześcijańskiego Kongresu Społecznego. Zachęcam kolegów z PiS do zmiany tej postawy, bo chodzi o to, aby zmiana była naprawdę dobra.