26 kwietnia zebrała się sejmowa Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych, by zająć się m.in. zgłoszeniem propozycji kontroli dla NIK i rozpatrzeniem informacji ministra edukacji na temat treści mniejszościowych, zawartych w podstawie programowej i w podręcznikach szkolnych. Wcześniej zajęła się jednak zmianami w składzie swojego prezydium. Już po raz czwarty.
Wszystkie dotyczyły posła Ryszarda Galli. Jest jedynym posłem mniejszości niemieckiej, a zarazem wszystkich mniejszości narodowych, które mają ułatwienie w wejściu do Sejmu, polegające na braku obowiązku przekroczenia pięcioprocentowego progu w skali kraju. Wiceprzewodniczącym Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych jest on nieprzerwanie od 2007 roku. Zdaniem PiS powinno się to skończyć.
Po raz pierwszy wniosek partii rządzącej o odwołanie Galli rozstrzygany był w listopadzie. Padł remis sześć do sześciu, dzięki czemu poseł obronił posadę. Kolejne rozstrzygnięcie miało miejsce w grudniu. Tym razem poseł mniejszości niemieckiej wygrał stosunkiem głosów osiem do dwóch. Podczas kolejnego głosowania w marcu Galla obronił się nieznacznie, bo wynikiem dziewięć do ośmiu. Zaś w kwietniu ponownie był remis, dziewięć do dziewięciu.
– Chciałbym zwrócić się z gorącą prośbą do pana przewodniczącego Zubowskiego, żeby może zakończył już ten cykl prób odwoływania mnie – powiedział po głosowaniu Galla. Autorem wniosków o pozbawienie go funkcji wiceprzewodniczącego jest bowiem inny z wiceszefów komisji Wojciech Zubowski z PiS.
Dlaczego tak uparcie chce odwołać posła mniejszości niemieckiej? W rozmowie z „Rzeczpospolitą” Zubowski wyjaśnia, że nie chodzi tu personalnie o Ryszarda Gallę, lecz o to, by z prezydium komisji odszedł którykolwiek z dwóch posłów, powołanych z rekomendacji KO. – Zgłosiła ona jednego posła nadmiarowo, wbrew międzyklubowym ustaleniom dotyczącym liczby przewodniczących i wiceprzewodniczących komisji – mówi.