Reklama

Tomasz Krzyżak o powrocie Bartłomieja Misiewicza

W ostatnich tygodniach PiS co chwila strzela sobie w kolano, a potem gorączkowo ratuje wizerunek. Elektorat na razie znosi to cierpliwie, ale do czasu.

Aktualizacja: 21.10.2016 11:05 Publikacja: 20.10.2016 20:01

Tomasz Krzyżak o powrocie Bartłomieja Misiewicza

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

W twórczości Jacka Kaczmarskiego jest piosenka zatytułowana „Syn marnotrawny". Jej bohater, opisując otaczający go świat, mówi tak: „Wokół wszyscy na wyścigi się bogacą/ Są i tacy, którym płacą nie wiem za co/ Ale cieszą się szacunkiem i urzędem/ Bo czas możliwości wszelakich ostatnio nam nastał...".

Te krótkie wersy jak ulał pasują do otaczającej nas politycznej rzeczywistości. Wszak „czas możliwości wszelakich" nastał i głupcem byłby ten, który by z nich nie skorzystał.

W oczywisty sposób piję do sprawy „zawieszonego" rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza, choć aby być uczciwym, zaznaczę, że w identyczny sposób działała także poprzednia ekipa rządząca. Okazuje się bowiem, że „zawieszony" rzecznik pracuje w resorcie i wedle oficjalnego komunikatu w gabinecie politycznym ministra zajmuje się „analizą dezinformacji medialnej wymierzonej w bezpieczeństwo państwa".

A według ministra Macierewicza: „[Misiewicz] analizuje materiały medialne, analizuje sytuację polityczną, ale przede wszystkim analizuje i przygotowuje analizy związane z zagrożeniami, jakie czasami widać w polskich mediach. Czasami zdarza się, że mamy sygnały z różnych stron, że w mediach są takie rezonanse obcych interesów, no i wtedy trzeba być na to przygotowanym".

Ze słów szefa MON można wnioskować, że Misiewicz jest wyjątkowo zdolnym analitykiem, na którym opiera się cała polityka bezpieczeństwa państwa.

Reklama
Reklama

Trudno powiedzieć, ile analiz od połowy września (wtedy został zawieszony) przygotował Bartłomiej Misiewicz, ale zdaje się, że na biurku ministra nie znalazła się taka, w której byłoby napisane, że oszukiwanie społeczeństwa jest szkodliwe dla wizerunku resortu obrony, rządu i całego PiS.

Wydaje się, że nieco lepszych analityków zatrudnia Jarosław Kaczyński, który w wywiadzie dla Onet.pl oceniał m.in. działalność Antoniego Macierwicza jako szefa MON. Generalnie wystawił mu notę bardzo dobrą, ale wytknął sprawę rzecznika: „Oczywiście, były wpadki, takie jak ten nieszczęsny Misiewicz. To się nie powinno było zdarzyć. Choć Misiewicz – mimo braków w wykształceniu – miał naprawdę sporo zasług".

Nie siedzę w głowie prezesa PiS, ale przypuszczam, że mówiąc o Misiewiczu w czasie przeszłym, był przekonany, że nie pracuje on w resorcie obrony i faktycznie jest zawieszony. Podobne wrażenie miała też opinia publiczna. Tymczasem okazuje się, że minister oszukał nie tylko społeczeństwo, ale i prezesa PiS.

Niewyciąganie wniosków z popełnionych błędów może skończyć się źle. A w ostatnim czasie PiS raz po raz strzela sobie w kolano. Z jedną przestrzeloną nogą można jeszcze chodzić, z dwoma już nie. I nie potrzeba do tego żadnych skomplikowanych analiz.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Krzysztof Bosak: Dowódcy polskiej armii rzadko dowodzą
Polityka
Eastern Sentry i wojska NATO w Polsce. Prezydent Karol Nawrocki podjął decyzję
Polityka
Sondaż: Czy Polacy chcą odejścia Szymona Hołowni z funkcji marszałka Sejmu?
Polityka
Rosyjskie drony nad Polską. Andrzej Duda: Rosja przetestowała Polskę
Reklama
Reklama