Rzeczpospolita: Jak pan scharakteryzuje relacje MON z ośrodkiem prezydenckim?
Tomasz Szatkowski, podsekretarz stanu MON: Atmosfera mogłaby być rzeczywiście nieco lepsza. Jeśli chodzi o poziom roboczy, to są różne obszary i w niektórych, np. przy przygotowaniu do ćwiczenia „Kraj", współpracowało nam się dobrze. Choć jednocześnie, np. przy pracy nad strategicznym przeglądem obronnym (SPO), do której zaprosiliśmy BBN, zwłaszcza w drugiej części prac nad tym dokumentem, mamy jako MON wątpliwości co do stylu tej współpracy – zwłaszcza przekazywania uwag przez BBN.
Co to znaczy?
Niepokoi nas to, że dowiadujemy się o uwagach z mediów – i to czasami mediów zagranicznych, np. z depeszy Reutera. Wiceszef BBN pan Dariusz Gwizdała publicznie temu ostatnio zaprzeczał. Chcę jednak podkreślić, że oprócz większości artykułowanych przez BBN uwag do systemu kierowania i dowodzenia (SKiD), które były nam rzeczywiście komunikowane we właściwy sposób przed ich ogłoszeniem w mediach, o wszystkich innych zastrzeżeniach dowiedzieliśmy się jedynie przez media. Najpierw były to informacje pozyskane ponoć nieoficjalnie przez media, które później były potwierdzane w innych wypowiedziach przedstawicieli Biura. Dotyczy to tak ważnych kwestii, jak postulat BBN, aby rozszerzyć listę wyższych rangą stanowisk generalskich, na które kandydatów miałby zatwierdzać prezydent. Inne uwagi, które były komunikowane przez BBN jedynie przez media, to np. rzekome zastrzeżenia do finansowej perspektywy SPO czy też modelu sił morskich. We wszystkich tych przypadkach bylibyśmy w stanie wyjaśnić ewentualne niejasności i rozwiać wątpliwości BBN, ale najpierw musimy we właściwym trybie uzyskać te uwagi i mieć możliwość odniesienia się do nich. Tego typu sytuacja niewątpliwie nie służy konstruktywnemu rozwiązaniu danych kwestii.
To dotyczy rzeczy poza reformą dowodzenia?