Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się dopiero za kilka miesięcy. W PSL rozpoczęły się już nie tylko przymiarki do kształtu list wyborczych, ale i dyskusje nad obsadą miejsc zwolnionych przez ludowców, którzy przeniosą się do Brukseli.
– Jeśli w koalicji mamy coś znaczyć i zmusić PO, by się bardziej z nami liczyła, musimy w tych wyborach zdobyć jak najlepszy wynik – mówi „Rz” jeden z posłów PSL.
Ludowcy mają ambitny plan. Chcą zdobyć 4 – 5 spośród 51 mandatów, jakie Polska będzie mieć do obsadzenia w PE.
Według posła Eugeniusza Kłopotka, właśnie z tego powodu w eurowyborach powinni wystartować praktycznie wszyscy pierwszoligowi, a więc rozpoznawalni politycy stronnictwa. – Darować można co najwyżej wicepremierowi oraz ministrom – podkreśla Kłopotek.
Dziś jest już praktycznie przesądzone, że w czerwcowych wyborach weźmie udział wicemarszałek Sejmu Jarosław Kalinowski i były marszałek Józef Zych. Mówi się o starcie szefa Komisji ds. UE Andrzeja Grzyba oraz Janusza Piechocińskiego. Wiele wskazuje też na start obecnego szefa Klubu PSL Stanisława Żelichowskiego.