Złota rybka wśród rekinów

Gdy Paweł Wypych rozważał ofertę pracy w Kancelarii Prezydenta, znajomi mówili: nie rób tego, zawsze będziesz kojarzony z PiS

Aktualizacja: 14.09.2009 12:44 Publikacja: 14.09.2009 06:46

Paweł Wypych był m.in. wiceministrem pracy i prezesem ZUS

Paweł Wypych był m.in. wiceministrem pracy i prezesem ZUS

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Ten mało znany minister prezydenta ma być jego politykiem pierwszego kontaktu z mediami. – Mam nadzieję, że nikt mnie nie pomyli z lekarzem pierwszego kontaktu i nie przyjdzie do mnie po zwolnienie lekarskie – żartuje.

41-letni minister mieszka z żoną i dwójką dzieci na warszawskiej Pradze, nieopodal tzw. pekinu – osiedla cieszącego się złą sławą siedliska drobnych przestępców. Wypych spędził tam dzieciństwo i młodość. – Tu ciągle, kiedy się zagwiżdże, przybiegnie kilkunastu facetów w różnym wieku z pytaniem, komu wlać. Tylko trzeba wiedzieć, jak zagwizdać – opowiada Wypych.

Rodzina żyje z jednej pensji. Drugą odkładają jako zabezpieczenie na przyszłość. Bo Wypych tkwi w fatalistycznym przekonaniu, że któregoś dnia straci pracę i wtedy trzeba będzie sięgnąć po oszczędności.

[srodtytul]Od harcerstwa do wyborów[/srodtytul]

Paweł Wypych miał zaledwie 22 lata, gdy otrzymał od Komitetów Obywatelskich propozycję startu w wyborach samorządowych w 1990 roku. Jak do tego doszło? Jesienią 1989 roku jako instruktor ZHR i student resocjalizacji, który niedawno zdał egzamin z socjotechniki z najlepszą oceną na roku, prowadził odprawę zastępowych w mieszkaniu jednego z harcerzy. W pokoju obok działacze Komitetów Obywatelskich przygotowywali się do wyborów do rady dzielnicy. Wypych usłyszał, w jaki sposób zamierzają wprowadzić swoich ludzi do rady i doszedł do wniosku, że im się nie uda. Zakończył zbiórkę, zajrzał do sąsiedniego pokoju i zaproponował kilka chwytów wyuczonych na zajęciach z socjotechniki. Wybory zakończyły się pełnym sukcesem Komitetów Obywatelskich – zdobyły wszystkie miejsca w ośmioosobowej radzie. Rok później student resocjalizacji otrzymał propozycję kandydowania w wyborach.

[srodtytul]Na ścianie płaczu[/srodtytul]

Jego przygoda z samorządem trwała 13 lat. Wyspecjalizował się w tzw. ścianie płaczu. W slangu samorządowym oznacza to m.in. opiekę społeczną, służbę zdrowia i oświatę. Dlaczego jest to ściana płaczu? – Bo na tym nie da się zrobić kariery – tłumaczy Jan Ołdakowski z PiS. Wypych dosyć długo nie wiązał się z żadną partią, lokując się w bezpiecznym centrum. Dopiero w połowie lat 90. zapisał się do Unii Wolności i był w niej aż do końca jej istnienia. – To bardzo rozsądny człowiek – mówi o nim Paweł Piskorski, niegdyś też w UW. – Postanowił wyspecjalizować się w polityce społecznej i się tego trzyma.

Wypych nie odszedł z Unii z grupą liberałów, którzy później utworzyli PO, nie wszedł też do Partii Demokratycznej. Jedni byli dla niego nadmiernie liberalni, drudzy – zbyt lewicowi. Gdy w 2002 roku Lech Kaczyński wygrał wybory na prezydenta Warszawy, szukał bezpartyjnych kandydatów na dyrektorów miejskich biur i w ten sposób Wypych został dyrektorem miejskiego Biura Polityki Społecznej.

– To typ prymusa, zawsze przygotowany i gotowy do odpowiedzi na każde pytanie, z tego powodu nie jest chyba specjalnie lubiany – mówi polityk PiS.

Jednak się myli. Prezydencki minister ma prawdziwych fanów. – To bardzo dobry urzędnik, człowiek kompromisu, ale z zasadami – wychwala go Elżbieta Jakubiak z PiS. – Dobrze wie, że w społeczeństwie obok ludzi młodych, zdrowych i bogatych są biedni, starzy lub chorzy. I że tym drugim trzeba czasami pomóc. Miał niepełnosprawną siostrę, dlatego nikt mu nie musi tłumaczyć, co to w praktyce oznacza.

Radny SLD Andrzej Golimont, który również specjalizuje się w polityce społecznej, twierdzi, że Wypych był jedynym jasnym punktem całej PiS-owskiej ekipy, która przyszła w 2002 roku do warszawskiego ratusza. – Miał dużo pomysłów i konsekwentnie je realizował. Potrafił wyrzucić za drzwi związkowców, jeżeli stawali mu na drodze – opowiada z uznaniem Golimont. Dodaje, że Wypych na dodatek jest ujmujący, potrafi powiedzieć „wynocha” w taki sposób, że ma się wrażenie, iż życzy przyjemnej podróży.

– Wie pani, jak się poznaliśmy? Wypych mnie okupował – śmieje się radny SLD. – W 1989 roku byłem rzecznikiem naczelnika ZHP. Któregoś dnia grupa młodych ZHR-owców wdarła się do kwatery ZHP i zaczęła ją okupować. Ówczesny naczelnik Krzysiek Grzebyk, który był posłem, wszedł do naszej siedziby przez okno, a ja zacząłem się awanturować pod drzwiami, że ZHR-owcy uwięzili parlamentarzystę. Wejścia pilnował właśnie Wypych, który ze spokojem powiedział, że nikogo nie uwięził, przeciwnie chętnie wyrzuciłby tego posła, bo jest zwykłym szkodnikiem.

Golimont wspomina, że Wypych rozpoczął w Warszawie m.in. program rodzinnych domów dziecka. – Na jego promocję poszły spore pieniądze, „przypadkiem” zbiegło się to z kampanią wyborczą – mówi z przekąsem radny SLD.

[srodtytul]Co miałem robić?[/srodtytul]

Ale Wypych zwykle pilnował pieniędzy podatników. Jego teściowa, dyrektorka praskiej szkoły, przez dwa tygodnie nie odzywała się do zięcia, gdy miasto odmówiło jej pieniędzy na remont szkolnej kuchni. – Koszty były niebotyczne – tłumaczy prezydencki minister. – Za te pieniądze szkoła przez 20 lat mogłaby kupować obiady dla wszystkich uczniów.

Jak w takim razie Wypych mógł się pogodzić z wydawaniem publicznych pieniędzy na becikowe dla zamożnych rodziców? – Mówiłem prezesowi PiS, że to jest bez sensu – tłumaczy Wypych. – Na to odpowiedział: w Polsce nikt jeszcze nie wygrał wyborów tak, by samodzielnie rządzić, a cena brakujących głosów jest bardzo wysoka.

– Wypych jest honorowy – ocenia Ryszard Czarnecki z PiS. – Gdy ministrem pracy została Anna Kalata z Samoobrony, podał się do dymisji, bo nie chciał z nią współpracować.

Bo po wyborczym zwycięstwie PiS były radny został wiceministrem pracy odpowiedzialnym za Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Jednak gdy PiS zawiązało oficjalną koalicję z LPR i Samoobroną, jego stanowisko przypadło w udziale koalicjantowi. – Rozstałem się z ulgą z ministerstwem, bo z Anną Kalatą trudno mi się współpracowało – mówi Wypych. Wrócił do rządu pod koniec 2006 roku. Został doradcą premiera od ubezpieczeń społecznych, a po kilku miesiącach zastąpił Aleksandrę Wiktorow na stanowisku prezesa ZUS. – Zrobił solidną czystkę kadrową, z czego był bardzo dumny – opowiada jego znajomy. – Był w szoku, gdy Donald Tusk odwołał go ze stanowiska. Chyba wierzył, że kwalifikacje są ważniejsze od partyjnej etykiety.

– Ubodła mnie tylko forma odwołania – prostuje Wypych. – Wychodziłem z radia, gdy zadzwoniła do mnie jedna z urzędniczek i powiedziała, że premier dzień wcześniej mnie odwołał i żebym przyszedł po pismo w tej sprawie. Była zażenowana i mówiła, że pierwszy raz spotkała się z taką formą odwołania.

Wypych nie pozostał długo bez pracy, prezydent Lech Kaczyński zaoferował mu posadę doradcy. Znajomi gorąco odradzali. – Nie rób tego – mówili. – Do końca życia będziesz kojarzony z PiS.

– A co miałem robić? Do miasta nie mogłem wrócić, bo tam rządziła PO, do wyborów samorządowych były trzy lata, a na horyzoncie żadnej pracy – tłumaczy.

Jak Wypych radzi sobie w intrygach pałacowych, o których rozpisywały się media? – Nie radzi sobie – mówi polityk PiS. – Jest jak złota rybka w akwarium pełnym rekinów. Rekiny się gryzą, ale złotej rybki nie ruszają, bo jest za mała, ale też trochę się jej boją, bo nie wiedzą, do czego jest zdolna.

Ten mało znany minister prezydenta ma być jego politykiem pierwszego kontaktu z mediami. – Mam nadzieję, że nikt mnie nie pomyli z lekarzem pierwszego kontaktu i nie przyjdzie do mnie po zwolnienie lekarskie – żartuje.

41-letni minister mieszka z żoną i dwójką dzieci na warszawskiej Pradze, nieopodal tzw. pekinu – osiedla cieszącego się złą sławą siedliska drobnych przestępców. Wypych spędził tam dzieciństwo i młodość. – Tu ciągle, kiedy się zagwiżdże, przybiegnie kilkunastu facetów w różnym wieku z pytaniem, komu wlać. Tylko trzeba wiedzieć, jak zagwizdać – opowiada Wypych.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Polityka
Donald Tusk oburzony słowami Grzegorza Pudy z PiS. „On naprawdę to powiedział”
Polityka
Konwencja Karola Nawrockiego. „Chcemy dziś żyć w Polsce normalnej”
Polityka
Awantura w Białym Domu. Przemysław Czarnek skomentował zachowanie Wołodymyra Zełenskiego
Polityka
Sondaż: Ponad połowa Polaków uważa, że Sławomir Mentzen może wejść do II tury
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Polityka
Duda komentuje kłótnię w Białym Domu. „Zełenski powinien wrócić do stołu rozmów”
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”