Ugrupowanie Zbigniewa Ziobry miało być dla prawicowego wyborcy alternatywą wobec PiS. W sobotę kongresem założycielskim w podwarszawskich Otrębusach zainauguruje oficjalnie swoją działalność. Ale zamiast politycznych fajerwerków są kłopoty z wyjściem poza własne, niewielkie środowisko.
Kongres Solidarnej Polski ma być, jak mówią działacze tego ugrupowania, spektakularnym wydarzeniem. Weźmie w nim udział ponad tysiąc delegatów. – Będzie widowiskowo, gra świateł, szereg telebimów, podniosła muzyka, transmisja z wydarzenia na naszej nowej stronie internetowej – zapowiada w rozmowie z "Rz" poseł Patryk Jaki, rzecznik SP.
Delegaci wybiorą władze nowej partii. Jak już wcześniej informowała "Rz", w zarządzie zasiądą: jako prezes Zbigniew Ziobro, a jako jego zastępcy Jacek Kurski i Tadeusz Cymański. Miejsce w zarządzie zaoferowano też Ludwikowi Dornowi, ale do piątku, jak twierdzą nasi informatorzy z SP, nie zadecydował jeszcze, czy chce zostać wiceprezesem partii czy przewodniczącym Rady Politycznej.
W trakcie kongresu mają zostać przedstawione elementy programu nowego ugrupowania. Według naszych informatorów największy nacisk ma zostać położony na kwestie demograficzne i wsparcie dla rodziny. Ziobryści będą też akcentować różnice między nimi i PiS. Jedną z najistotniejszych ma być statut, który inaczej niż w PiS daje działaczom duże możliwości kontrolowania władz partii. – Wystarczy zwykła większość członków Rady Politycznej, by odwołać prezesa. Ponadto większość władzy w regionie pozostanie w strukturach samorządowych – wylicza nasz informator.
Ale nowa partia rodzi się w bólach. Jej założyciele musieli zarejestrować ją jako Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobry. Powód? Istnieje już stowarzyszenie o nazwie Solidarna Polska. – Ale w statucie zaznaczymy, że będziemy używać skróconej wersji nazwy – mówią politycy SP.